Kiedy najgłośniejsze bodaj angielskie trio świętowało sukcesy przełomowego albumu „Ace Of Spades”, a także koncertowej płyty „No Sleep Till Hammersmith”, lider zespołu Lemmy był już kimś więcej niż tylko człowiekiem z legendą technicznego, który wspierał Jimiego Hendrixa. Spoczywała na nim odpowiedzialność za kolejny album. Okazał się ostatnim w serii nagranej przez najmocniejszy skład z gitarzystą Eddiem Fast Clarke’em i perkusistą Philem Philthy Animal Taylorem.

Muzycy, łowiąc ryby, zapisując swoje wygłupy kamerą wideo, przygotowali fundament pod nowy album, którego pierwszym singlem był utwór „Iron Fist”, a w kolejce do kariery na listach przebojów był już też „Loser”, kolejna autobiograficzna piosenka Lemmy’ego. W trailerze muzycy pokazali się w średniowiecznych kostiumach i w hełmach inspirowanych żelaznym dzikiem. Recenzje były entuzjastyczne. „Rolling Stone” pisał, że AC/DC na tle szorstkiej muzyki Motorhead brzmi jak australijski duet folkowy Air Supply.

Amerykanie niezbyt długo oglądali na koncertach Eddiego. Zastąpił go Brian Roberston znany z pięciu albumów Thin Lizzy, którego w nowych nagraniach fani usłyszeli dopiero na kolejnej płycie „Another Perfect Day”. Ale to już był zupełnie inny zespół. Dlatego warto przypomnieć sobie takie transowe kompozycje jak „Heart of Stone”, „Speedfreak” czy „Bang To Rights”. Dodatkiem do podstawowej płyty jest koncert z Glasgow.