Na projekty informatyczne w administracji publicznej w 2004 r. mieliśmy zagwarantowane w ramach unijnej pomocy ok. 535,6 mln zł. Okazuje się, że nie potrafimy wykorzystać tych pieniędzy. Wartość obecnie realizowanych (lub już zakończonych) projektów IT jest mniejsza o ponad połowę i wynosi 254 mln zł.
Jedną z przyczyn niepowodzeń było fatalne zarządzanie tymi przedsięwzięciami – wynika z ekspertyzy przygotowanej na zlecenie resortu rozwoju, a z którą zainteresowani zapoznali się kilka dni temu. Eksperci wytykają, że zespoły wdrażające dany projekt zbyt mocno narażone są na zmiany kadrowe o charakterze politycznym. Decyzje podejmowane są zaś w ramach wieloosobowych uzgodnień, przez co stają się anonimowe i nikt nie chce wziąć za nie odpowiedzialności.
Urzędnikom brakuje też umiejętności skutecznego stosowania przepisów ustawy o zamówieniach publicznych. Popełniano błędy na każdym etapie procedur przetargowych (od przygotowania opisu zmówienia po reakcję na protesty). Skutek był taki, że przetargi przeciągały się w nieskończoność – wybór firmy, która zarządzałaby projektem PESEL2 (ma na celu scalenie różnych rejestrów państwowych), trwał dziesięć miesięcy.
Zadziwiający jest też brak dokładnej analizy celowości realizacji projektów IT. – Jeśli mają one np. zmniejszyć wydatki w administracji, to trzeba dokładnie wyliczyć koszty danej procedury przed i po. Ale takich szacunków zabrakło – mówi Paweł Henig z Polskiego Towarzystwa Informatycznego, kierownik zespołu, który przygotował raport. Zauważa, że dotychczas z możliwości składania elektronicznych deklaracji podatkowych skorzystało czterech przedsiębiorców. Czy taki był cel wydania 49 mln zł na projekt e-Deklaracje?
Hening zastrzega, że w ich ekspertyzie specjalnie nie wymieniono, który z urzędów najgorzej radził sobie z projektami dotowanymi z UE. – W żadnej instytucji nie było idealnie. Ale nie chcemy urządzać polowania na czarownice – podkreśla Henig.