Dwa tygodnie temu „Gazeta Wyborcza” opublikowała szczegóły projektu Urzędu Komunikacji Elektronicznej, którego wdrożenie miałoby zapewnić powszechny, bezpłatny dostęp do Internetu dla wszystkich gospodarstw domowych w Polsce. Projekt wzbudził gorący spór pomiędzy ekspertami od telekomunikacji chwalącymi rozmach i wyobraźnię urzędu, a przedstawicielami firm telekomunikacyjnych, bez wyjątku krytykujących zamierzenia UKE. Czy rzeczywiście darmowy, powszechny dostęp do Internetu jest dla Polski szansą czy zagrożeniem? Czy to prosty sposób na rewolucję cywilizacyjną, czy wręcz odwrotnie – zahamowanie rozwoju nowych mediów na lata? Kto ma rację w tym sporze?
Projekt UKE wiąże się z planowanym przetargiem na ogólnopolskie częstotliwości radiowe w zakresie 2,5 – 2,69 GHz. Pasmo to pozwala na transmisję danych, a więc telewizji, telefonii komórkowej czy świadczenie usług bezprzewodowego Internetu. Operatorzy, którzy starają się o koncesję na nadawanie w tym paśmie, będą zobowiązani w warunkach przetargu do rezerwacji 20 proc. pojemności pasma na potrzeby bezpłatnego świadczenia dostępu do sieci. Operator, który zobowiąże się do szybkich inwestycji w infrastrukturę pozwalających na dotarcie z usługą do 25 proc. mieszkańców w co najmniej 200 gminach oraz taki, który podwoi tę liczbę w minimalnym czasie, może liczyć na zwiększoną liczbę punktów przesądzających o zwycięstwie w przetargu. Najwyżej punktowane będzie zobowiązanie do wybudowania infrastruktury pozwalającej na uruchomienie takiej oferty nie później niż za cztery lata. To bardzo śmiały projekt powielający pomysł amerykańskiej komisji łączności. Najpoważniejszym problemem, jest to, czy oferta bezpłatnego dostępu nie zabije rynku komercyjnego.
[srodtytul]Prawie jak w USA[/srodtytul]
W Ameryce Północnej, gdzie rynek telekomunikacyjny jest znacznie bardziej konkurencyjny niż w Europie, szczególnie rynek telefonii lokalnej, klienci od dawna przyzwyczajeni są do bezpłatnych ofert dających nielimitowane połączenia lokalne lub nieograniczone rozmowy w ramach jednej opłaty abonamentowej. Oferty tego rodzaju są na Polskim rynku nowością dla klientów i operatorów. UKE świadomy interesów operatorów oraz właścicieli treści prezentowanych w Internecie wprowadził do projektu istotne ograniczenia dostępności. Po pierwsze – sesja nie może trwać dłużej niż 30 minut. Po takim czasie połączenie ulegałoby zerwaniu i użytkownik musiałby logować się ponownie. Po drugie – łącze miałoby ograniczoną szybkość – jedynie 256 kB/s. 500 MB miesięcznie to maksymalna ilość danych przypadająca na jeden komputer podłączony do bezpłatnej sieci. Takie ograniczenia, w zamiarze urzędu, z jednej strony mają zapobiec piractwu w Internecie lub prowadzeniu za pomocą sieci działalności stricte komercyjnej.
[wyimek]Powszechny dostęp do fundamentalnej infrastruktury nowoczesnego społeczeństwa byłby najlepiej przemyślanym programem społecznym w Polsce[/wyimek]