Rocznie na uliczne stoliki z kolorową prasą trafiają 32 mln egzemplarzy czasopism o wartości 138 mln zł – szacuje Izba Wydawców Prasy. – Zgodne z prawem tzw. zwroty prasy powinny być przekwalifikowane na makulaturę i przekazany firmie, która zajmuje się jej składowaniem. Największe przecieki są właśnie ze składnic makulatury. Sprzedawanie ich wtórnie to przekroczenie tzw. dozwolonego użytku – mówi Maciej Hoffman, dyrektor generalny IWP.

Stolikowi sprzedawcy tłumaczą, że nabywca sam przekazał im takie pismo, mimo że często są one wciąż zapakowane w folię, i zezwolił na jego sprzedaż. Handlarze powołują się przy tym na art. 51 ustawy o prawie autorskim, który mówi, że wraz z wprowadzeniem egzemplarza do obrotu (np. sprzedażą) wydawca traci prawo do kontrolowania dalszego obrotu pismem, z wyjątkiem jego najmu lub użyczenia. – Gdyby wydawnictwa te pochodziły od pierwszych czytelników egzemplarzy wprowadzonych do obrotu, handel ten byłby legalny. Jest ich na rynku jednak zbyt wiele i w stanie zbyt idealnym, aby przyjąć, iż pochodzą z wymienionego źródła – argumentuje w swoim stanowisku IWP. Wydawcy przygotowali projekcie nowelizacji prawa autorskiego, który zakłada, że we wspomnianym artykule znajdzie się zapis, że przepisu nie stosuje się do „niesprzedanych egzemplarzy utworów prasowych i książkowych przekazanych do utylizacji w celu uzyskania surowca wtórnego".

Już niedługo wydawnictwom łatwiej będzie ścigać handlarzy, bo zacznie działać ich stowarzyszenie zbiorowego zarządzania prawami autorskimi Repropol. – Teraz wydawcy starają się rozwiązywać problem indywidualnie, co dla każdego z nich wiąże się z procesami i z koniecznością wielu wizyt na policji i w prokuraturze. W organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi będzie można zatrudnić jedną osobę do koordynowania tych spraw – mówi Maciej Hoffman.