W Polsce piractwo wynika zarówno ze swobodnego traktowania prawa, ale też z wysokich cen filmów czy książek oraz małej dostępności do legalnych – wynika z wypowiedzi uczestników dyskusji „Co po ACTA?" zorganizowanej przez kancelarie prawną Baker & McKenzie. Bywa, że start nowych projektów z taką ofertą komplikuje też sam nasz zawikłany – polski i europejski – system prawny. – Jak mamy czekać na pół roku aż nową serię ulubionego serialu pokaże któraś telewizja, rodzi się bardzo silna pokusa, by go upolować w Internecie nielegalnie. U jednych osób takie działanie wywołuje z tego powodu rozterki, ale u części – nie. Problemem jest jednak dostępność niektórych ofert i ich ceny - zauważał Marek Rosiński z Baker McKenzie.
Droga muzyka i złe zwyczaje
Jak podkreślał Tomasz Grzegory z Google'a, Apple i jego iTunesSore w USA wpłynął np. na zmianę świadomości odbiorców, ale tam ceny jego produktów (pliki z muzyką) są relatywnie niskie. – Ceny w polskim sklepie są wciąż poza zasięgiem grupy docelowej, czyli np. studentów. W dniu premiery płyty tam dostępne były droższe niż w wersji fizycznej w Empiku, a przecież w przypadku plików odpada cena wyprodukowania nośnika, więc powinny być tańsze – zauważał.
Zdaniem mecenas Marzeny Wojciechowskiej, radcy prawnego Izby Wydawców Prasy, niska cena legalnych dóbr kultury w sieci tez nie rozwiązuje problemu. - To taka polska specyfika: mimo, że np. gazety są łatwo dostępne w formie e-wydań i nie kosztują wiele, to i tak sa ściągane są za darmo z Chomikuj.pl - zauważa. Z kolei DVD z modnymi amerykańskimi serialami bywają na polską kieszeń za drogie. – Przy czym widzowie z USA mogą sobie ich nowe serie obejrzeć legalnie od razu, choć także nie w Internecie, a w swoich telewizjach. U nas nie jest to możliwe – zauważała.
Francja i Nowa Zelandia odcinają Internet
Poszczególne państwa same próbują rozwiązać problem piractwa, niektóre w bardzo restrykcyjny sposób. Jak podawało niedawno Międzynarodowe Stowarzyszenie Branży Fonograficznej (IFPI), we Francji ustawa Hadopi, która zezwala na odcinanie dostępu do Internetu osobom ściągającym nielegalne pliki, ograniczyła liczbę nielegalnie przesyłanych danych peer-to-peer o 26 proc. (2 miliony ludzi zaprzestało tej działalności). - W Nowej Zelandii trzykrotne złamanie prawa autorskiego w sieci tez powoduje już odcięcie dostępu do Internetu – mówił Rosiński. Jednak efekty tych działań bywają i niekorzystne.- Część ludzi, którzy korzystali z tej możliwości przeniosła się do VPN (prywatne sieci wirtualne – red.) – dodawał. Jak dodawał Jacek Wojtas, koordynator izby Wydawców Prasy ds. europejskich, jest już na rynku cała masa pośredników, którzy wyspecjalizowali się w pośredniczeniu w dostępie do nielegalnych treści i trudno będzie dziś ich działalność ograniczyć. Wyszukiwać nielegalne treści można chociażby przez... popularne wyszukiwarki. – Z tym że Google, Bing czy AltaVista umożliwiają także wyszukanie także treści nielegalnych, jest jak z producentami siekier. Czy powinni być odpowiedzialni za to, że zużyciem produkowanych przez nich narzędzi ktoś może np. zabić? – bronił wyszukiwarek Tomasz Grzegory z Google'a.
Lepiej straszyć czy przyzwalać?
Problemem jest też wciąż polski system prawny, który nie przystaje do dzisiejszych technologicznych realiów i np. nie jest jasne czy udostępnianie muzyki np. 3 tys. znajomym na Facebooku, z którymi faktycznie ma się kontakt, wyczerpuje już definicję dozwolonego użytku prywatnego? Zdaniem Tomasza Grzegory – nie, o ile dana osoba utrzymuje faktyczny kontakt ze wszystkimi 3 tys. osób i oczywiście je zna.