Branża liczy na odcinanie pirackich stron, nie na karanie internautów

Firmy nieświadomie pośredniczące w dostępie do pirackich treści w sieci coraz chętniej współpracują z właścicielami kradzionych materiałów – przyznają nadawcy. Sposobem na piratów jest też odcinanie im źródeł przychodów, raczej nie przyjmie się ściganie internautów.

Publikacja: 07.10.2014 17:51

Pośredniczące w ułatwianiu dostępu do pirackich treści w sieci firmy coraz chętniej współpracują z w

Pośredniczące w ułatwianiu dostępu do pirackich treści w sieci firmy coraz chętniej współpracują z właścicielami kradzionych materiałów – przyznają nadawcy.

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

W Polsce branża nie jest zgodna co do tego, jak problem piractwa należałoby rozwiązać.

- Większość firm prowadzących tu działalność to firmy międzynarodowe, więc narzędzia, jakie możemy stworzyć tu lokalnie nie są dla nich wystarczające, potrzebne jest stworzenie takich narzędzi o skali międzynarodowej – przekonywała Teresa Wierzbowska, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów Sygnału Telewizyjnego Sygnał na 41 Międzynarodowej Konferencji i Wystawy Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, która zaczęła się w poniedziałek w Łodzi.

Odcinanie przychodów

Zdaniem Jacka Kobierzyckiego, dyrektora telewizji kablowej Toya, nawet „twarde" unijne rozwiązania nie rozwiążą jednak problemu z piractwem, bo każda reakcja ustawodawców wywoła po drugiej stronie kontrreakcję. Zdaniem Teresy Wierzbowskiej najskuteczniejszą metodą zablokowania pirackich serwisów jest metoda „follow the money" – podążanie do źródeł wpływów nielegalnych serwisów i odcinanie ich. Sygnał powołał w tym roku inicjatywę, która ma na celu uświadamianie reklamodawcom, gdzie nie powinni się reklamować, by nie wspierać serwisów umożliwiających dostęp do pirackich treści. – Zbadaliśmy ten rynek i powstała tzw. czarna lista nielegalnych serwisów. Różnych serwisów: streamingowych, downloadowych czy tzw. peer-to-peer jest na niej kilkaset. Potem zdiagnozowaliśmy je pod kątem największych – ok. 50 z nich odpowiada za największą część ruchu. Kwestia ścigania internautów zawsze powoduje chociażby polityczne wątpliwości: politycy nie są przekonani ścigania ludzi którzy na nas głosują, dlatego tak ważne jest ściganie wpływów reklamowych – mówiła.

Anna Swoboda z TVN dodawała, że stacja, do której należy platforma VoD TVN Player w myśl tej samej zasady z firmami umożliwiającymi opłacanie nielegalnych treści w sieci.

- Rozmawiamy z bankowcami reprezentującymi poszczególne banki, z instytucjami nadzoru finansowego. Nie mówimy przecież o piratach – studentach informatyki, ale o zorganizowanej przestępczości. Dostawcy internetu chętnie z nami współdziałają, ale są luki prawne, które nie ułatwiają nam pracy, choć myślę, że rynek się nieco cywilizuje – mówiła.

Reklama
Reklama

Jak dodaje, szybko usuwa nielegalne treści także Google. - TVN od początku roku usunął z Google'a ok. 300 tys. wyników wyszukiwania prowadzących do nielegalnych treści należących do nas. Nie jest już tak łatwo znaleźć wpisując np. „Prawo Agaty", znaleźć w Google link do nielegalnych źródeł z tym filmem – mówiła. Jak dodawał Jacek Kobierzycki, w ciągu miesiąca Google usuwa 30 mln nielegalnych materiałów wideo w ramach zasady „notice and take down" (czyli po otrzymaniu zgłoszenia na ich temat od właścicieli treści – red.).

- W polskim prawie ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną – a konkretnie jej artykuły od 2 do 15 - chronią pośredniczące w tym procesie strony – zauważał jednak.

Piraci bezkarni?

Wojciech Dziomdziora z Kancelarii prawnej DZP, przypominał, że za chwilę w Polsce może być jeszcze łatwiej uniknąć odpowiedzialności za pośredniczenie w obrocie pirackimi treściami w sieci.

- W planowanej nowelizacji ustawy o świadczeniu usług droga elektroniczną była propozycja znowelizowania także procedury „notice&take down", ale co się dzieje z tą nowelizacją – nie wiadomo. Mamy za to złożony już do laski marszałkowskiej poselski projekt usunięcia z art. 116 ust 1 z prawa autorskiego, który pozwala pociągać do odpowiedzialności osoby biorące udział w obrocie nielegalnymi treściami. Tłem dla tej nowelizacji są masowe akcje pozywania internautów korzystających z prywatnych treści przez kancelarie prawne reprezentujące właścicieli treści. Stowarzyszenie Sygnał i nadawcy odrzucają na razie taką formę walki z piractwem, czyli dotykającą końcowych odbiorców. Ale są właściciele treści, którzy się od tego nie odżegnują. Jest jednak wokół tego ogromna negatywna kampania społeczna – mówił.

Jego zdaniem, jeśli przepis zniknie z ustawy, mocno ograniczy to walkę z piractwem i źle się stanie.

- To szalenie niebezpieczny projekt. To jedyny przepis, który jest zagrożeniem dla tych, którzy rozpowszechniają treści pirackie. – mówił.

Reklama
Reklama

Przepis pozwalał obarczać odpowiedzialnością za rozpowszechnianie pirackich treści także samych internautów korzystających z rozwiązań peer-2-peer, bo każdy korzystających z takich rozwiązań jednocześnie udostępnia nielegalne treści. Są to jednocześnie rozwiązania bardzo w Polsce popularne. – Sprawdziliśmy, że w sieci Toya średni ruch torrentów stanowi 30 proc. danych ściąganych przez abonentów, a w przypadku wysyłania danych jest to aż 60 proc. To udostępnianie można już podpiąć pod art. 116 – mówił Jacek Kobierzycki.

Dostawcy Internetu pomagają w walce

Jak tłumaczył Sebastian Urban z Discovery Polska, w takiej sytuacji grupą o największych możliwościach w walce w piractwem są teraz na rynku głównie dostawcy internetu, którzy dotychczas przyjmowali w tej sprawie dość zachowawczą postawę, ale coraz częściej podejmują działania, które mają na celu ograniczanie piractwa.

- A to dlatego, że coraz częściej sami są właścicielami treści, np. sportowych – mówił.

Ale w ustaleniu obowiązujących zasad działania coraz częściej pomagają też wyniki sporów prawnych.

– W Austrii spór pomiędzy operatorem UPC Wiedeń i oraz dostawcami treści Constantin Film i Wega skończył się np. orzeczeniem o tym, że dostawca jest pośrednikiem w umożliwianiu dostępu do treści pirackich i jako pośrednikowi można mu wydać nakaz zablokowania tych treści. Nie podano jednak, jakie środki dostawca musi w tym celu podjąć. Dostawca samodzielnie musi więc zadbać o to, by nie naruszał tym balansu praw –mówił.

Kwestie ograniczania dostępu do pirackich treści rozpatrywane są też w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, ale są i kraje, gdzie mało się w tej sprawie dzieje.

Reklama
Reklama

- Żadna z naszych państwowych instytucji nie chce się tą sprawą zajmować. Odrzucają ją jako niepodlegającą im, więc rynek sam szuka wyjścia z sytuacji – mówiła Vaiva Zukiene z litewskiej organizacji branżowej LKTA.

W Polsce branża nie jest zgodna co do tego, jak problem piractwa należałoby rozwiązać.

- Większość firm prowadzących tu działalność to firmy międzynarodowe, więc narzędzia, jakie możemy stworzyć tu lokalnie nie są dla nich wystarczające, potrzebne jest stworzenie takich narzędzi o skali międzynarodowej – przekonywała Teresa Wierzbowska, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów Sygnału Telewizyjnego Sygnał na 41 Międzynarodowej Konferencji i Wystawy Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej, która zaczęła się w poniedziałek w Łodzi.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Media
„Rzeczpospolita” i „The New York Times” razem w nowej ofercie subskrypcyjnej
Media
Prawnik dzieci Zygmunta Solorza o sporze o sukcesję: do ugody wystarczy dobra wola
Media
Magda Jethon: Radio Nowy Świat powstało z marzenia, a dziś to stabilna firma
Media
Donald Trump: Mamy nabywcę dla TikToka. Na sprzedaż musi zgodzić się Pekin
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Media
Szefowa wyszukiwarek Google’a: AI stworzy wiele możliwości, ale trzeba być ostrożnym
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama