Ofensywa notebooków jest faktem bezdyskusyjnym. Aż 45 proc. komputerów sprzedanych w Polsce w pierwszej połowie 2008 roku to urządzenia przenośne. Duża część z nich trafiła do domów na prywatny użytek, ale pozostałe zostały kupione przez firmy. Nie zawsze był to racjonalny wydatek.
Komputery stacjonarne są tańsze, więc za tę samą kwotę zamiast notebooka można kupić desktop o większej wydajności. Typowy laptop kosztuje jedną średnią krajową pensję. Dokładając niewiele, można kupić urządzenie stacjonarne o znacznie lepszych parametrach.
Co więcej, komputer stacjonarny łatwiej modyfikować i modernizować, np. zwiększając pojemność dysku. Desktop można więc dłużej użytkować, nie wymieniając go na nową jednostkę. A to dla firmy oznacza spore oszczędności, bo tanim kosztem prawie dwukrotnie można przedłużyć cykl życia sprzętu.
Notebooki mogą być niezastąpione dla pracowników zarządu czy handlowców, ale niekoniecznie muszą być podstawowym sprzętem w firmie, bo w tej roli doskonale sprawdzają się komputery stacjonarne. Zwłaszcza w typowych zastosowaniach biurowych i w systemach wspomagania zarządzania przedsiębiorstwem trudno je zastąpić.
Desktop będzie też lepszym wyborem w pracowniach projektowych i studiach graficznych. W miejscach takich jak hale fabryczne czy call center notebook w ogóle nie ma racji bytu; szybko niszczą go pył, kurz i śmieci elektromagnetyczne z maszyn.