Istniejąca od 40 lat amerykańska sieć księgarni Borders bankrutuje. W weekend firma zaczęła likwidację jednej trzeciej z ponad 600 salonów.
Olbrzymia księgarnia Borders w ścisłym centrum Waszyngtonu ma wyjątkowo dobrą lokalizację. W pobliżu działa wiele instytucji finansowych, ambasad, hoteli, urzędów, galerii sztuki. Dookoła kręci się mnóstwo studentów George Washington University.
W środku na klientów czeka kawiarnia Starbucks, darmowe Wi-Fi i kilkanaście działów z książkami, mapami, muzyką i filmami. Wszystko przecenione o 20 – 40 procent. To bowiem jeden z ponad 200 sklepów sieci Borders, które od soboty zaczęły być likwidowane. Nawet w weekend tłumów tam jednak nie było. – Przyszłam tylko obejrzeć. Wrócę, jak zaproponują obniżki o 70 – 80 procent – opowiadała „Rz” Rachel studiująca na pobliskim uniwersytecie. I być może ma rację.
Podobny los czeka co najmniej 200 z 642 księgarni Borders w całej Ameryce. Pracę straci sześć tysięcy osób. Utrzymanie najbardziej nierentownych salonów kosztuje bowiem według „The Wall Street Journal” 2 miliony dolarów tygodniowo. Tymczasem przychody firmy systematycznie spadają. W 2006 roku wynosiły one 4 mld dolarów, a w 2010 roku już tylko 2,8 mld dolarów.
Dla porównania – największa sieć księgarń w Stanach Zjednoczonych Barnes & Noble zanotowała w 2010 roku 5,8 mld dolarów przychodów, a Amazon aż 34 mld dolarów.