Filmy z YouTube'a i serwisów wideo na żądanie, ciągły kontakt z Facebookiem, wyszukiwanie informacji przez Google'a – to tylko niektóre z naszych najczęstszych aktywności w Internecie. Według raportu A.T. Kearney korzystający z tych usług internauci wytwarzają ponad 70 proc. ruchu w sieci. Przesyłanie tego typu danych przynosi operatorom zaledwie 8 proc. przychodów.
Tymczasem obsługa tych treści wymaga wysokowydajnej infrastruktury. A to z kolei zmusza dostawców do zwiększania inwestycji w sieć. Zarówno stacjonarną, jak i w coraz większym stopniu w mobilną, której potrzeby rosną wraz z lawinowo zwiększającą się liczbą smartfonów na rynku (w tym roku, wg IDC, Polacy mają kupić 3,6 mln sztuk tych urządzeń). O skali tego zjawiska świadczą dane zebrane przez Ericssona, wedle których aktywny użytkownik smartfona w krajach rozwiniętych generuje średnio ponad 1 MB ruchu dziennie, w ramach czego nie tylko pobiera z sieci płatne i bezpłatne treści, ale też ogląda podsuwane mu reklamy.
Operatorzy patrzą na to z coraz większą irytacją. Miroslav Rakowski, prezes Polskiej Telefonii Cyfrowej będącej operatorem sieci T-Mobile, podał nawet kwotę 100 mln, jaką jego zdaniem powinni wykładać co roku na rzecz każdego z operatorów wszyscy ci, którzy zarabiają na reklamie w Internecie. Taki precedens miał miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie rok temu Google podpisał z operatorem Verizon umowę, na mocy której sieciowy gigant płaci Verizonowi za szybsze i priorytetowe dostarczenie swoich treści klientom tej sieci telekomunikacyjnej. W Polsce do podobnych rozwiązań może dojść po faktycznym połączeniu Polkomtela i Polsatu, które powinno nastąpić do końca tego roku.
- Firmy te prawdopodobnie stworzą nowy na polskim rynku model dostarczania treści swoim klientom - twierdzi Ryszard Hordyński, dyrektor firmy doradczej A.T. Kearney. - Usługi Polsatu z dużym prawdopodobieństwem będą mogły być przesyłane klientom sieci należącej do Polkomtela szybciej niż do innych sieci komórkowych. Zwiastuje to koniec ery neutralności sieciowej, a więc równego, demokratycznego dostępu do wszystkich treści internetowych - dodaje Hordyński.
Sposobem na utrzymanie neutralności sieci jest jej prawne zagwarantowanie. Zastanawia się nad tym Komisja Europejska, która skłania się ku przekonaniu, że operatorzy internetowi nie mogą wedle własnego uznania przyspieszać lub zwalniać transmisji danych. Zasadę neutralności sieciowej wprowadził w czerwcu tego roku parlament Holandii, który zagwarantował każdemu obywatelowi równy, niekontrolowany i nieograniczony dostęp do wszystkich usług, aplikacji i serwisów. W efekcie kosztami konserwacji i rozwoju infrastruktury wszyscy trzej holenderscy operatorzy obciążyli klientów, którzy za demokratyczny dostęp do sieci muszą teraz płacić więcej.