Elektroniczne czytniki książek stają się coraz popularniejsze dzięki spadającym cenom i coraz szerszej ofercie wydawniczej.
Jak wynika z najnowszych badań instytutu Harris Interactive, na największym rynku e-booków, w USA, aż 74 proc. właścicieli e-czytników czyta co najmniej sześć książek rocznie, a prawie jedna trzecia (29 proc.) – ponad 21 książek rocznie. To znacznie lepiej niż w grupie osób, które sięgają wyłącznie po książki w tradycyjnej, papierowej wersji. Wśród nich przynajmniej sześć książek rocznie czyta 42 proc. osób, a ponad 21 książek – 15 proc.
Podobny trend widać przy kupowaniu książek. Aż 59 proc. właścicieli elektronicznych gadżetów kupuje rocznie co najmniej sześć książek. A wśród osób, które nie mają e-czytnika, ten odsetek to 30 proc.
– Nie mamy w Polsce analogicznych badań, ale obserwujemy to samo zjawisko: osoby, które czytają książki na czytnikach, w ogóle czytają więcej. Urządzeń raczej nie kupują ludzie, którzy dotychczas nie czytali wcale – mówi Aldona Zawadzka, wiceprezes Polskiej Izby Książki (PIK).
W Polsce e-czytelnictwo nie jest tak rozwinięte jak za oceanem, gdzie już 28 proc. dorosłych deklaruje, że korzysta z e-czytnika (w 2010 r. było to 8 proc.). Dość skromna jest też liczba tytułów, jakie można kupić w wersji elektronicznej. Jak szacował dla „Rz" Bartłomiej Roszkowski, prezes spółki NetPress Digital, do której należy sprzedający e-booki sklep Nexto.pl, dostępnych jest ok. 14 tys. tytułów, z czego gros należy do domeny publicznej (wygasły już do nich prawa autorskie). Wpływy ze sprzedaży takich książek to jego zdaniem 6 – 9 mln zł rocznie (przy całym rynku książek wartym według Biblioteki Analiz ok. 2,7 mld zł). – Różne szacunki mówią o 12 – 16 tys. tytułów. Wydawcy nie spieszyli się z wprowadzaniem elektronicznych książek także z uwagi na wszechobecne piractwo, które w ogóle nie było ścigane, ale dziś to się zmienia – mówi Grażyna Szarszewska-Kuhl, prezes PIK.