Miesiąc temu wyszło na jaw, że amerykańscy giganci rynku technologicznego przekazują wszystkie informacje o swoich nieamerykańskich użytkownikach amerykańskiemu wywiadowi. Jedną z „gwiazd" tej afery był Microsoft, który – jak się okazało – jako pierwszy rozpoczął współpracę z Agencją Bezpieczeństwa Narodowego USA (NSA), dobrowolnie udostępniając swoje serwery szpiegowskiemu oprogramowaniu PRISM.
Sprawę PRISM ujawnił Edward Snowden, były pracownik NSA, zaś teraz dziennik „Guardian" zdradza szczegóły tej współpracy. Microsoft utrzymuje, że nigdy nie dawał bezpośredniego dostępu do swoich serwerów służbom specjalnym, z którymi kooperował na takich samych zasadach jak inne podmioty – udostępniając dane swoich użytkowników tylko na zasadne i zgodnie z prawem prośby strony rządowej.
Z danych „Guardiana" wynika jednak, że wywiad miał uproszczony dostęp do SkyDrive, dysku Microsoftu służącego do przechowywania danych w chmurze. Od 2011 roku koncern miał także pomagać programowi PRISM w dotarciu do maili wysyłanych przez użytkowników w programie Outlook. NSA skupiła się ponoć na danych dotyczących nadawcy i adresata, lokalizacji i czasie utworzenia maila, mniej zwracając uwagę na treść. Microsoft miał tez ułatwiać wywiadowi przeglądanie nagrań audio i wideo prowadzonych przez Skype.
Skype ma ponad 650 mln użytkowników, Outlook – 400 mln, a SkyDrive – 250 mln. To te trzy usługi online były najbardziej narażone na śledzenie spośród wszystkich usług Microsoftu. Inwigilacja w mniejszym stopniu dotyczyła innych usług Microsoftu. Warto jednak wspomnieć, że z systemu operacyjnego Microsoft Windows korzysta 92 proc. użytkowników komputerów na świecie, czyli około 1,5 mld ludzi.
W oficjalnym oświadczeniu wydanym zaraz po ujawnieniu sprawy PRISM przedstawiciele Microsoftu zapewniali, że firma nie dawała agencjom rządowym łatwego dostępu do danych zgromadzonych na „SkyDrive, Outlook.com, Skype czy na żadnym innym z produktów Microsoftu". W reakcji na doniesienia „Guardiana" koncern podtrzymał swoje stanowisko.