Ta proza przywodzi na myśl słynne dzieło angielskiego reportera Bruce’a Chatwina „Ścieżki śpiewu”, medytację na temat drogi i jej znaczenia, przypowieść o niezbywalnym prawie do życia w ubóstwie.
[srodtytul]Morze w kropli[/srodtytul]
– Książkę Chatwina znalazłem w Australii, leżała na ziemi – mówi Mateusz Marczewski. – Autor odarł reportaż z publicystyki i podniósł go do rangi gatunku literackiego. Nie stał się jednak moim mistrzem. Nie mam takiego, choć jest kilku autorów, którym czegoś zazdroszczę. Uważam, że wiele można się nauczyć od markiza Astolphe’a de Custine, francuskiego pisarza i podróżnika, który w 1839 r. wydał „Listy z Rosji”. De Custine spędził w imperium zaledwie kilka tygodni, na dodatek nie odstępowali go tajni agenci. Jednak dzięki fenomenalnej spostrzegawczości i umiejętności wyłowienia spośród wielu faktów tego co istotne stworzył najlepsze dotąd dzieło poświęcone Rosji, nie tylko carskiej. Jego książka wypełnia powinność reportażu: jest jak kropla, w której odbija się całe morze.
„Niewidzialni” są zatem, trzymając się porównania, jak ziarnko piasku, dzięki któremu dostrzegamy rozedrgane w upale pasma wzgórz, pustynie i ukryte w buszu drzewa o białej korze. Za sprawą reportażu Marczewskiego wędrujemy ścieżkami, które Aborygeni uczynili tematem pieśni. Poznajemy ludzi, którzy do chwili przybycia Europejczyków nie znali tego co zbyteczne. Posiadać znaczyło dla nich tyle co rozumieć, współistnieć. Wiele moglibyśmy się od nich nauczyć – pogodzenia z doczesnością, beztroski, głębokiej wiary w słuszność obranej drogi duchowej.
[srodtytul]Zaproszenie do podróży[/srodtytul]