Reporter wśród Aborygenów

W znakomitym i pełnym poezji reportażu Mateusz Marczewski zabiera czytelnika w podróż do Australii. „Niewidzialni” opowiadają o wykluczeniu, frustracji i kulturze, której nie potrafiliśmy docenić

Aktualizacja: 04.11.2008 13:46 Publikacja: 03.11.2008 23:40

Mateusz Marczewski pisze o świecie, który poznał na własnej skórze. Zdjęcie wykonane w Hermannsburgu

Mateusz Marczewski pisze o świecie, który poznał na własnej skórze. Zdjęcie wykonane w Hermannsburgu, obok krzyża, który „wyglądał jak zwiastun wielkich biblijnych wydarzeń”

Foto: Rzeczpospolita

Ta proza przywodzi na myśl słynne dzieło angielskiego reportera Bruce’a Chatwina „Ścieżki śpiewu”, medytację na temat drogi i jej znaczenia, przypowieść o niezbywalnym prawie do życia w ubóstwie.

[srodtytul]Morze w kropli[/srodtytul]

– Książkę Chatwina znalazłem w Australii, leżała na ziemi – mówi Mateusz Marczewski. – Autor odarł reportaż z publicystyki i podniósł go do rangi gatunku literackiego. Nie stał się jednak moim mistrzem. Nie mam takiego, choć jest kilku autorów, którym czegoś zazdroszczę. Uważam, że wiele można się nauczyć od markiza Astolphe’a de Custine, francuskiego pisarza i podróżnika, który w 1839 r. wydał „Listy z Rosji”. De Custine spędził w imperium zaledwie kilka tygodni, na dodatek nie odstępowali go tajni agenci. Jednak dzięki fenomenalnej spostrzegawczości i umiejętności wyłowienia spośród wielu faktów tego co istotne stworzył najlepsze dotąd dzieło poświęcone Rosji, nie tylko carskiej. Jego książka wypełnia powinność reportażu: jest jak kropla, w której odbija się całe morze.

„Niewidzialni” są zatem, trzymając się porównania, jak ziarnko piasku, dzięki któremu dostrzegamy rozedrgane w upale pasma wzgórz, pustynie i ukryte w buszu drzewa o białej korze. Za sprawą reportażu Marczewskiego wędrujemy ścieżkami, które Aborygeni uczynili tematem pieśni. Poznajemy ludzi, którzy do chwili przybycia Europejczyków nie znali tego co zbyteczne. Posiadać znaczyło dla nich tyle co rozumieć, współistnieć. Wiele moglibyśmy się od nich nauczyć – pogodzenia z doczesnością, beztroski, głębokiej wiary w słuszność obranej drogi duchowej.

[srodtytul]Zaproszenie do podróży[/srodtytul]

Marczewski spędził w Australii rok. Wyruszył tam z myślą, że napisze książkę.

– Przez kilka lat pracowałem jako reporter – wyjaśnia. – W tekstach publikowanych w prasie nie mogłem jednak dokonywać językowych eksperymentów. Dlatego odszedłem z redakcji.

Wtedy dostał prezent – didgeridoo, czyli tradycyjny instrument muzyczny Aborygenów.

– Jego brzmienie fascynowało mnie od dawna – wspomina. – Zacząłem uczyć się gry, ale szybko pojąłem, że jestem skazany na porażkę. Kulturę Europy i Australii dzieli przepaść. Inaczej rozumiemy nawet poszczególne dźwięki, istotę harmonii. By pojąć sekret didgeridoo, tajemnicę jego przeznaczenia, trzeba ruszyć w podróż.

Długo zbierał potrzebne mu informacje.

– Przez dwa miesiące pracowałem w dziale prasowym Ambasady Polskiej w Canberze – wspomina Marczewski. – Zajmowałem się tam białym wywiadem – dla polskiego MSZ opracowywałem artykuły z gazet. Wiele czasu spędziłem w bibliotece Aiatsis, gdzie gromadzi się publikacje o Aborygenach i ludziach zamieszkujących wyspy Cieśniny Torresa. Wreszcie stwierdziłem, że jestem gotów.

Podczas podróży przez Australię prowadził dziennik. Wklejał tam zdjęcia i artykuły. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że nie ma to sensu. – Najważniejsze obrazy i tak pozostaną w pamięci – wyjaśnia. – Tylko o nich warto pisać.

[srodtytul]Ostre trawy[/srodtytul]

Wrócił do Polski. Po ośmiu miesiącach pracy książce brakowało tylko finału. Przyszło mu na myśl zdanie: „Aborygeni są jak dzieci”. Zrozumiał, że od tych słów opowieść powinna się rozpocząć. Napisał więc wszystko od nowa: o konfrontacji z zaborczą i agresywną cywilizacją, o ziemi, której trzeba się wyrzec. „Miasta białych są rozłożone na wzgórzach, są w żyznych i cienistych dolinach, w miejscach, gdzie dobrze być, żeby przetrwać w nieprzychylnym klimacie. Żeby trwać, błyszczeć w środku nocy rozedrganymi światłami, pasami autostrad, samochodami, które po nich pędzą i układają się w podłużne czerwone linie powstałe od tylnych świateł. Linie jak pręgi, jak blizny. W ten sposób my mamy miasta, oni za to Nicość – spalone słońcem pustkowia. I jest coś jeszcze: trwająca od dziesięcioleci nieudana próba przeniknięcia tej drugiej kultury, oswojenia jej. I to jest już cała historia”.

– Pracując nad „Niewidzialnymi”, postanowiłem unikać ocen – mówi Marczewski. – Nie zamierzałem budować tez na temat zderzenia kultur. Zamiast tego chciałem wczuć się w położenie Aborygenów. A potem napisać o tym jak najprościej. Bo tylko wtedy do głosu może dojść prawda.

Marczewski pisze piękną, oszczędną polszczyzną. To poetycka proza. Każdy z obrazów ma wymiar metafory. Tak jest z opisem równin „usianych kamieniami i kępkami traw wyglądających jak zmarłe jeże. Nadepnij je, a twoja noga zostanie przebita na wylot, przez palce wyjdą igły”. Przebita została także stopa reportera. On naprawdę doświadczył tamtego świata na własnej skórze.

[ramka][srodtytul]Sylwetka: Mateusz Marczewski, poeta, prozaik[/srodtytul]

Urodził się w 1976 r. w Poznaniu. Studiował na Wydziale Prawa i Administracji UAM. Publikował m.in. w „Polityce”, „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”. Autor książki poetyckiej „Naprawiacz Ptaków” (2000) i libretta do płyty „KOD. Symfonia ogrodów” (2004). Laureat Konkursu im. Macieja Szumowskiego „Polska zza siódmej miedzy” na reportaż/esej. Książka „Niewidzialni” znalazła się w finale konkursu literackiego Fundacji Kultury 2008.

Pracuje nad kolejną książką reporterską.

[i]—b.m.[/i][/ramka]

[i]Mateusz Marczewski, Niewidzialni, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008[/i]

[link=http://www.rp.pl/artykul/184041.html]Wydawnictwo Czarne - nowości[/link]

Ta proza przywodzi na myśl słynne dzieło angielskiego reportera Bruce’a Chatwina „Ścieżki śpiewu”, medytację na temat drogi i jej znaczenia, przypowieść o niezbywalnym prawie do życia w ubóstwie.

[srodtytul]Morze w kropli[/srodtytul]

Pozostało 96% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski