Monika Małkowska
Co to jest karnawał? Nie chodzi o dosłowne znaczenie terminu, wywodzące się ze średniowiecznego carne vale – pożegnanie mięsa. Mam na myśli okres między sylwestrem a ostatkami. Obyczaj wywodzący się ze średniowiecza, szlifowany w renesansie, trwający do dziś. Oczywiście, każdy wie, że w tym okresie można dobrze pojeść i pohulać na większych i mniejszych balach. O, to tylko znikoma cześć korzyści z mięsopustów!
Zofia Jabłonowska-Ratajska otwiera nam oczy na inne aspekty karnawałów. Tych odbębnianych współcześnie i tych niegdysiejszych, celebrowanych tygodniami. Otóż w dawnej Polsce podczas wszechogarniającego nasz kraj kilkutygodniowego szaleństwa do głosu dochodziły także czynniki natury ogólnej, państwowej: manifestowanie patriotycznej postawy, konsolidacja grup wyznających podobne wartości, umacnianie towarzyskich więzi. Nie brakowało miejsca na tzw. mądrą rozrywkę (przebieranki za postaci historyczne, żywe obrazy, wymagające erudycji zgadywanki).
Niestety, również na intrygi... Niektóre były niezbędne. Przecież to w tym okresie aranżowano mariaże, szacowano zalety i wady „oferty". Czemu służyły konkretne tańce? Jedne okazywały się sprawdzianem wdzięku i urody; inne były testem na fizyczną kondycję panien i kawalerów; kolejne, ze śpiewami, pozwalały poznać muzykalność i timbre głosu. No a cały bal stanowił egzamin z dobrych manier. Jury złożone z matron nie znało litości, toteż wkraczający w życie młodzi przeżywali stres jak podczas matury. Popełniane w nerwach gafy trafiały do kronik towarzyskich, więc tym gorzej dla ich sprawców!
„Walca tańczyłam najlepiej z panien..." czyta się cudownie i lekko, jak w takt walca. Autorka zastępuje wodzireja: karnawałowe obyczaje raz, pożytki z tańców – dwa, patriotyczne obowiązki – trzy.