Witold Szabłowski, Izabela Meyza
Nasz mały PRL
Znak

Przeprowadzili się do bloku z wielkiej płyty, odłączyli od komórek i Internetu, on zapuścił wąsy, ona zrobiła trwałą i wytrzymali tak pół roku. Czyta się to, co rusz parskając śmiechem.

I jeśli potraktować książkę właśnie jak komedię, to wystawiam najwyższą notę. Kłopot pojawia się, gdy doszukiwać się tu czegoś więcej. Na przykład komentarza, że niby komuna była i wolności brakowało, ale ludzie i tak byli bliżej siebie. Jest w tym jakaś prawda, tyle że kwestia relacji społecznych rozgrywała się chyba jednak poza polityką.

—wl