Chorwacki błąd

Z Ivo Brešanem, prozaikiem i dramaturgiem chorwackim rozmawia Krzysztof Masłoń

Publikacja: 02.01.2009 06:36

Ivo Brešan

Ivo Brešan

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Masłoń KM Krzysztof Masłoń

[b]Rz Krzysztof Masłoń: – Jak się teraz, już sporo lat po rozpadzie Jugosławii, układają stosunki kulturalne między Chorwacją a innymi państwami postjugosłowiańskimi? Czy pana dramaty są tam grane?[/b]

[b]Ivo Brešan:[/b] – Moje dramaty bardzo często były grane w Słowenii, a teraz nie ma niemal żadnych kontaktów, mimo że byliśmy w jednym państwie. Bardziej ożywione są kontakty z Serbią, z którą byliśmy w stanie wojny, niż ze Słowenią. Dawniej nasze dramaty były wystawiane w Lublanie, słoweńskie u nas. Obecnie nie. Każdy kraj w latach transformacji zwrócony jest w stronę własnych problemów i ludzie zaabsorbowani są własnym życiem i własnymi sprawami. Inne ich nie obchodzą. Literatura też zwraca się ku lokalnym tematom, a te nie interesują nikogo w innym, choćby sąsiednim, kraju.

[b]A jak pan ocenia kontakty chorwackie z Polską, powiedzmy w porównaniu z Czechami?[/b]

Z Polską jest jak ze Słowenią. Kiedyś mieliśmy ożywione kontakty kulturalne, teraz mamy stagnację. Z Czechami podobnie. Trochę żywsze są kontakty ze Słowacją.

[b]Od kogo one zależą: od ludzi, od polityki?[/b]

Nie wierzę, żeby miały związek z polityką. Jest to sprawa pojedynczych ludzi: czy ktoś chce tłumaczyć literaturę, czy nie. Na przykład ostatni mój dramat został przetłumaczony i opublikowany w „Dialogu”, a potem wystawiony w Lublinie, pokazano też go w polskiej telewizji. W czasie, kiedy moje sztuki częściej grane były w Polsce, żyliśmy wszyscy w tym samym systemie społecznym i mieliśmy te same czy podobne problemy. Tak więc to, o czym pisałem, dotyczyło również Polski. Tymczasem dziś jedni różnią się od drugich, systemy są różne i to, z czym się zmagamy w Chorwacji, może w Polsce nie jest tak widoczne. I odwrotnie.

[b]Ale pański „Juliusz Cezar” porusza problemy wspólne dla Chorwatów i Polaków. Problemy etyczne dotyczące ludzi z wątpliwą przeszłością, którzy wypływają w nowych czasach, a właściwie starają się zachować swoją dawną pozycję.[/b]

Tak, to prawda. Ten temat jest wspólny.

[b]A jak „Juliusz Cezar” przeszedł u was?[/b]

Grany był tylko w Splicie, a także w Tuzli w Bośni.

[b]Dlaczego inne teatry go nie wystawiły? Nie interesował ich temat lustracyjny?[/b]

Nie wiem, nie wiem, trudno powiedzieć. Wtedy, kiedy ta sztuka została napisana, rzeczywiście dotykała polityki.

W Polsce bardzo wielu pisarzy z pańskiego pokolenia i starszych ma – jak się okazało – niechlubną, nieciekawą przeszłość. Jak to wygląda w Chorwacji i jaki jest stosunek chorwackiego społeczeństwa do kwestii współpracy literatów z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa?U nas nie ma lustracji. Nie ma dlatego, że w partii rządzącej było i jest wielu ludzi, którzy w przeszłości byli na wysokich partyjnych i państwowych stanowiskach, także w służbach bezpieczeństwa – tak, tak – więc rozliczeniem przeszłości nie są zainteresowani. Oni, po prostu, odwrócili chorągiewkę.

[b]A w młodym pokoleniu nie ma przeciwko temu żadnego sprzeciwu?[/b]

Nie, młodzi ludzie nie przeżyli tamtych czasów i ich to w ogóle nie interesuje. To jest dla nich obce. Minęło już 18 lat, więc ci, którzy teraz są aktywni, wtedy byli dziećmi.

[b]Jakie jest dzisiaj, według pana, największe wyzwanie stojące przed pisarzami i literaturą w Chorwacji?[/b]

Patrząc na sprawę z naszej perspektywy, rakiem społeczeństwa jest u nas korupcja na szczytach władzy, przestępczość gospodarcza i pospolita, zabójstwa, porachunki mafijne. Zdarzają się one na ulicy, w biały dzień. Niedawno byliśmy świadkami takiego potwornego morderstwa. Młoda dziewczyna została zastrzelona w Zagrzebiu w bramie własnej kamienicy. Ktoś na nią polował, najwyraźniej z zemsty na jej ojcu – adwokacie. Istnieją tu organizacje kryminalne, wobec których jesteśmy bezsilni. Co chwila wychodzi na jaw, że jakiś były minister sprzeniewierzył ogromne pieniądze, ale trudno mu to udowodnić przed sądem. To są niemal codzienne zjawiska. I to może być temat, który powinien zainteresować pisarzy. Ja czegoś takiego dotknąłem w swoich ostatnich powieściach.

Ale nie wiem, co jest w tej chwili w Polsce ważne i aktualne. My żyjemy w jakimś błędzie, wydaje nam się, że pisarz powinien poruszać tematy współczesne, a to, co znajduje się poza kręgiem chorwackiej rzeczywistości, w ogóle jest nieinteresujące. Zawsze mnie dziwiło to, że żaden nasz pisarz nie chce podjąć tematu odległego, choćby ze starożytnego Egiptu, jak zrobił to np. fiński pisarz Mika Waltari w swojej powieści „Egipcjanin Sinuhe”. Jaki miało to związek z Finlandią i fińskimi problemami? Żadnego. Ale ten temat, ten klimat go zaciekawił, zafascynował i powstała niezwykła książka. Albo wasz pisarz Bolesław Prus, który również podjął egipski temat i napisał „Faraona”.

U nas tymczasem istnieje jakieś przekonanie, jakaś tendencja do niepodejmowania tematów, które nie wiążą się bezpośrednio z dniem dzisiejszym, bo to niby nikogo nie będzie interesować. A to nieprawda. Wielkie dzieła mogą powstać tylko na glebie takich właśnie światowych tematów. Oczywiście i te nasze lokalne tematy mogą zrodzić wielkie dzieło, ale tylko wtedy, kiedy się je ukaże w uniwersalnej perspektywie. Można w taki sposób pokazać również tę naszą przestępczość, ale to trudne, gdyż temat został już przemielony i zbanalizowany. Dlaczego my – chorwaccy pisarze – nie mielibyśmy się zajmować światowymi problemami, lecz tylko naszą współczesnością i niedawną przeszłością? Zresztą jeśli nawet ktoś napisze powieść, której akcja dzieje się w okresie socjalizmu, to rzekomo nikogo już to nie obchodzi, bo to minęło. To jest błędne rozumienie literatury, które nam pozostało z socjalizmu i realizmu socjalistycznego, gdy żądano od pisarza, żeby pisał tylko o tym, co aktualne.

[b]Jaki jest pański stosunek do postępującej amerykanizacji literatury? To zjawisko obserwujemy u nas, a przypuszczam, że istnieje i w Chorwacji.[/b]

Nie wiem, co rozumie pan pod pojęciem „amerykanizacja”. Osobiście dużo czytam literatury amerykańskiej. Tamtejsi pisarze są tak różnorodni w swoich orientacjach: są tacy, którzy mogliby nam posłużyć za wzór, a nie brakuje i takich, których absolutnie nie należałoby naśladować. Mnie się na przykład bardzo podoba Tom Wolfe. Proszę tylko nie mylić go z Thomasem Claytonem Wolfe’em, tym od „Spójrz ku domowi, aniele”. Chodzi mi o późniejszego Wolfe’a, którego znakomita powieść „Facet z zasadami” jest świetną analizą współczesnego społeczeństwa amerykańskiego, wszystkich jego warstw, poczynając od najniższych z Harlemu. Równie interesujące są jego „Fajerwerki próżności”, na podstawie których powstał film z Tomem Hanksem i Melanie Griffith.

Oczywiście są tam pisarze, którzy tworzą konfekcję. Bo w Ameryce jest tak, że co roku autor musi wydać nową książkę. Tego wymagają od niego wydawcy. Jeśli pisarz nie wywiązuje się z umowy, przestaje interesować wydawcę, który uważa, że ktoś taki wypada z obiegu czytelniczego, a zatem nie warto w niego inwestować. Siłą rzeczy powstają książki, które znajdują wielu czytelników, ale w sensie literackim nie osiągają poziomu godnego uwagi. Nawet autorzy dobrych książek powtarzają się i z roku na rok obniżają loty. No, na nich na pewno nie należy się wzorować, ale to nie nasz problem.

[b]Nie dziwi pana takie fabrykowanie powieści?[/b]

Nie, taki jest tam rytm życia i rytm pisania. Z pewnością dla literatury jest on szkodliwy. Wielu pisarzy, którzy poddali się temu rytmowi, nie doczekało się swoich najlepszych książek, które były w zasięgu ich możliwości, ale nie zostały napisane, bo w takim obłędnym tempie nie można napisać nic wartościowego.

[b]Słyszałem, że otrzymał pan niedawno jakąś ważną i wysoko notowaną nagrodę. Co to za wyróżnienie?[/b]

Jest to nagroda za powieść imienia Šandora Djalskiego. Otrzymałem ją za „Katedrę”. Jest to rzecz i historyczna, i współczesna. Czas teraźniejszy przeplata się w niej z przeszłością związaną z budową katedry w Sibeniku, a więc z wiekami XV i XVI. Głównym bohaterem jest człowiek współczesny, który bada historię powstawania katedry. On tę historię przywołuje w powieści i wiąże niezależne jej wątki z różnych czasów. Wszystko to dzieje się w wyobraźni historycznej bohatera, inspirowanej, oczywiście, poznawanymi faktami z przeszłości.

[b]Chciałem spytać pana jeszcze o jedno: co powinien robić młody pisarz – poznawać życie czy pisać, nie oglądając się na brak doświadczenia?[/b]

Wydaje mi się, że nie musi mieć takiego dylematu; jeśli ma potrzebę pisania, niech pisze. Rzecz jasna, nie będzie miał tak bogatego doświadczenia jak człowiek dojrzały czy starszy wiekiem, ale jest przecież świetna literatura, którą pisali młodzi ludzie. W pisaniu wszystko jest bardzo indywidualne. Recepty nie ma. Niedawno czytałem niezwykle ciekawą powieść naszego młodego pisarza Igora Štiksa pod tytułem „Elijahova stolica”, napisaną z dużym temperamentem literackim, wciągającą od pierwszej strony i nierozczarowującą aż do ostatniej. Czego więcej trzeba?

[ramka][b]Ivo Brešan[/b]

urodzony w 1936 roku w Vodicach k. Sibeniku, prozaik i dramaturg chorwacki, autor powieści i tomów opowiadań, w Polsce znany głównie ze sztuk teatralnych, m.in. z głośnego „Przedstawienia Hamleta we wsi Głucha Dolna” (1971, wyst. pol. 1978), „Szatana na wydziale filozoficznym” (1975), „Uroczystego bankietu w przedsiębiorstwie pogrzebowym” (1978, wyst. pol. 1980), a także przetłumaczonego ostatnio „Juliusza Cezara”. Napisał ponad 20 sztuk teatralnych, wiele scenariuszy filmowych i telewizyjnych.[/ramka]

[b]Rz Krzysztof Masłoń: – Jak się teraz, już sporo lat po rozpadzie Jugosławii, układają stosunki kulturalne między Chorwacją a innymi państwami postjugosłowiańskimi? Czy pana dramaty są tam grane?[/b]

[b]Ivo Brešan:[/b] – Moje dramaty bardzo często były grane w Słowenii, a teraz nie ma niemal żadnych kontaktów, mimo że byliśmy w jednym państwie. Bardziej ożywione są kontakty z Serbią, z którą byliśmy w stanie wojny, niż ze Słowenią. Dawniej nasze dramaty były wystawiane w Lublanie, słoweńskie u nas. Obecnie nie. Każdy kraj w latach transformacji zwrócony jest w stronę własnych problemów i ludzie zaabsorbowani są własnym życiem i własnymi sprawami. Inne ich nie obchodzą. Literatura też zwraca się ku lokalnym tematom, a te nie interesują nikogo w innym, choćby sąsiednim, kraju.

Pozostało 91% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski