Wańkowiczowska epopeja ukazuje trud i męstwo żołnierzy 2. Korpusu gen. Władysława Andersa w najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej, rozpoczętej 11 maja 1944 roku, a zakończonej zdobyciem Mon-te Cassino 18 maja, Piedimonte 24 maja i Monte Cairo 25 maja.
Literacki reportaż Wańkowicza przedstawia udział Polaków w operacji wojskowej, której celem było otwarcie aliantom drogi do Rzymu.
O wyjątkowości książki pisze we wstępie do obecnego wydania (12. w kraju, a piątego bez skrótów) "Bitwy o Monte Cassino" Norman Davies: "Z pewnością nie jest to historia akademicka, najeżona przypisami i wyczerpującymi argumentami. (...) Cechuje ją przystępność dzisiejszego bloga, tworzonego pod wpływem chwili i emocji, który nie wzbrania się przed subiektywnymi poglądami i reakcjami na zaistniały stan rzeczy, a zarazem jest to utwór o przejrzystej strukturze, erudycyjny i w świetnym stylu".
Po pierwszej edycji "Bitwy..." autor uznany został na emigracji za kolejnego wieszcza narodowego. "Kiedy w styczniu 1949 roku przyjechałem do Londynu – wspominał po latach – byłem dzięki Monte Cassino u szczytu popularności, na którym raz po raz życie mnie umieszcza, na którym z niepokojem w sercu się rozglądam i natychmiast pośpiesznie złażę. Przy moim wejściu przerywano tok polskich przemówień, aby zagrać tusz, polskich odczytów, aby mnie powitać przy powstającej sali".
Szybko jednak te nastroje odmieniły się, i to diametralnie. Ten sam Zygmunt Nowakowski, który w londyńskich "Wiadomościach" nazwał "Bitwę..." "karmazynowym poematem", insynuował, że autor książkę rozdął do granic możliwości, byle więcej zarobić. Zdzisław Stahl biadał z kolei, że pisarz zgodził się, by w krajowym wydaniu "jakiś politruk ohydną polszczyzną" podopisywał sowietofilskie ustępy.