Dariusz Rosiak czuje Afrykę. To więcej, niż ją studiować, dochodzić do konkluzji, które po kilku miesiącach okazują się puste. Na życie mieszkających na tym kontynencie ludzi ma wpływ zarówno religia i głębokość jej wyznawania, jak i geografia (inne jest życie pustynnych nomadów od życia rybaków mieszkających nad oceanami lub wypływających na jeziora na połowy).
I tu chciałoby się wspomnieć RPA. Najbardziej uprzemysłowiony kraj na kontynencie, o najlepszej infrastrukturze, drogi, przemysł, sprawność administracji budzą podziw i zazdrość. Sprawnie działa system edukacji, z uniwersytetami włącznie. Dlaczego tak się nie dzieje w Senegalu? Automatycznie niejako pojawia się odpowiedź: kolonializm, eksploatacja... Ale czy na pewno? Rosiak pisze, że wielu rodziców nie stać w Senegalu na wykształcenie dzieci...
A gdzie te wykształcone mogłyby być zatrudnione? Gdzie są kopalnie, przemysł, które na nich czeka? Czy ich wykształcenie nie poszłoby na marne? To brzmi okrutnie. Ale może jest prawdą?
Nie czytałem książki o Afryce, która byłaby tak bliska prawdy jak zbiór reportaży Rosiaka. Mają wszelkie zalety: oparte nie są na z góry przyjętych ideach, choćby najbardziej „słusznych i właściwych”, nie urodziły się przy biurku żadnego gabinetu, nie udowadniają żadnych teorii, nie wypływają z narzuconej – choćby nieświadomie – „fabuły”.
Bardzo często zaspokajają nasz głód zrozumienia motywacji kierujących innymi ludźmi. Co wydaje się dziwne, Rosiak przybliża do nas, odsłania motywacje stare jak świat. Chciałoby się powiedzieć: ach to tak, dlaczego nie widziałem tego wcześniej?