Czy można zmarnować temat-samograj? Okazuje się, że tak, a dowiodła tego hiszpańska pisarka Susana Fortes. Powieść przynosi wprawdzie wiele informacji o najlepszym fotografie wojennym XX stulecia, ale jej styl przypomina dokonania twórców harlequinów.
Capa powtarzał: „Jeśli twoje zdjęcie jest nie dość dobre, to znaczy, że podszedłeś nie dość blisko”. Twierdził, że nie wystarczy mieć szczęście. Trzeba jeszcze być Węgrem. Urodził się jako Andre Friedmann w zlaicyzowanej rodzinie żydowskiej. Zamiłowanie do hazardu odziedziczył po ojcu.
Był genialnym intuicjonistą – zarówno przy pokerowym stole, jak i w swoim fachu. Bezbłędnie przeczuwał, gdzie poleje się krew. Jako jeden z pierwszych dotarł na front hiszpańskiej wojny domowej. Wykonał tam zdjęcie, które stało się symbolem wszystkich konfliktów zbrojnych – przedstawia republikanina śmiertelnie ugodzonego w głowę. Susana Fortes twierdzi, że Capa obwiniał się o tę śmierć, bo sam ją sprowokował. Chciał zrobić dobre zdjęcie z frontu i poprosił żołnierzy, by odegrali scenę ataku. Okazało się, że w pobliżu znajdowało się stanowisko faszystowskiego karabinu maszynowego. To jednak wersja pisarki. Naprawdę sprawa nigdy nie została wyjaśniona, a negatyw zdjęcia się nie zachował.
Capa wziął udział w operacji D-Day. Na plaży Omaha doszło do rzezi. Fotograf wykopał saperką płytką jamę, w której się skrył, i stamtąd trzaskał zdjęcia. Zużył dziesięć rolek filmu. W Londynie pracownik ciemni zwiększył temperaturę w suszarce negatywów. Na filmach stopiła się emulsja. Ocalało 11 klatek. Na jednym ze zdjęć widać płynącego do brzegu, zalewanego falą żołnierza. To najsłynniejsza fotografia z Normandii.
Kobiety za nim przepadały. On kochał raz. Wszystko, co zdarzyło się później, było poszukiwaniem utraconego uczucia. Gerda Taro – fotoreporterka, która pojechała z nim do Hiszpanii – zginęła na froncie. Jej samochód zmiażdżył faszystowski czołg. Później Capa opowiadał, że byli małżeństwem. W rzeczywistości Gerda odrzuciła jego oświadczyny.