Są ciągle jeszcze
w zasięgu powietrza,
w obrębie miejsc
które się właśnie otwarły.
Tylko dwie rzeczy mogę
dla nich zrobić –
opisać ten lot
i nie dodawać ostatniego zdania.
Z całą pewnością jest to najwybitniejsze literackie świadectwo wydarzenia, po którym na całym świecie powtarzano niczym mantrę, że odtąd świat będzie już inny. Czy aby na pewno?
Bezbronność bezbronnych
Wiek XX Wisława Szymborska żegnała bez cienia żalu. Bo i po czym?
Już zbyt wiele się stało,
co się stać miało,
a to, co miało nadejść,
nie nadeszło.
Miało się mieć ku wiośnie
i szczęściu, między innymi.
Strach miał opuścić góry i doliny.
Prawda szybciej od kłamstwa
miała dobiegać do celu.
Miało się kilka nieszczęść
nie przydarzyć już,
na przykład wojna
i głód, i tak dalej.
W poważaniu być miała
bezbronność bezbronnych
ufność i tym podobne.
Kto chciał cieszyć się światem,
ten staje przed zadaniem
nie do wykonania.
(„Schyłek wieku”)
A z nieszczęściami oswajała się poetka wcześniej. W „Minucie ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, bohaterskiej nauczycielce, która zginęła, ratując cudze dzieci z płomieni, wierszu zakatowanym na akademiach i „analizach” przeprowadzanych w szkołach przez „panie od polskiego”, dała wyraz tym samym uczuciom co po 11 września 2001 r. I dziwiła się:
Więc, jak to
tak odwyknąć nagle
od siebie?
od porządku dnia i nocy?
od przyszłorocznych śniegów?
od rumieńca jabłek?
od żalu za miłością,
której nigdy dosyć?
Ksiądz Jan Twardowski radził nam: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” i wzięliśmy sobie tę radę do serca, powtarzając jako „złotą myśl”, zwłaszcza w okolicy Wszystkich Świętych. Dużo wcześniej, właśnie w „Minucie ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, Wisława Szymborska pisała: „Minuta ciszy po umarłych czasem do późnej nocy trwa”. A kończyła wiersz słowami: „Tyle wiemy o sobie,/ile nas sprawdzono./Mówię to wam/ze swego nieznanego serca”.
Otworzyli nam nadzieję
A co przyniosło „sprawdzenie” poetki z Kórnika rodem? Przede wszystkim „odkrycie” jej pierwszych tomów poetyckich: „Dlatego żyjemy” i „Pytania zadawane sobie”. A w nich socrealistyczne świadectwa tamtego czasu: wiersze o Leninie, Stalinie, Armii Czerwonej. Przypomniano okoliczności jej debiutu w 1945 r. i pierwsze publikacje w „Walce”, dodatku do „Dziennika Polskiego”. Doszukano się reportaży prasowych, takich jak „Kolor spraw ważnych”, o małym miasteczku Słomniki, w którym przed wojną było ciężko, po wojnie nastąpiły zrozumiałe trudności, ale w przyszłości będzie wspaniale.
W niecały miesiąc po ogłoszeniu werdyktu Akademii Królewskiej Ewa i Stanisław Krajscy wydali książkę „Dwie twarze Wisławy Szymborskiej”, która będzie odtąd służyła przeciwnikom poetki za lekturę obowiązkową. Ale też nie brakowało głosów, i to wśród najpoważniejszych literaturoznawców, kwestionujących zasadność przyznania Nagrody Nobla autorce „Wielkiej liczby”. Krzysztof Dybciak pisał wtedy: „Szymborska nie zainicjowała w naszym piśmiennictwie nowych nurtów czy tendencji estetycznych, nie wprowadziła nowych idei, oryginalnego stanowiska światopoglądowego, nie wywołała wielkich dyskusji intelektualnych. W sumie ustępuje więc na pewno Herbertowi, Herlingowi-Grudzińskiemu, Mrożkowi i Różewiczowi, ale chyba też Lemowi i Szczepańskiemu”. Znamienne to zdania, a zwłaszcza przeciwstawienie Szymborskiej Herbertowi. Będzie się ono powtarzać i przypominać podobną opozycję, jaka wystąpiła w Polsce 72 lata wcześniej, gdy Władysław S. Reymont „ukradł” Nobla Stefanowi Żeromskiemu.
Ale też jest prawdą, że wydobyte spod wielu warstw kurzu socrealistyczne wierszydła noblistki budziły nie tylko zdumienie – także oburzenie.
W 1955 r. tom „Dlatego żyjemy” (gdyby ktoś nie wiedział – żyjemy dzięki czerwonoarmistom, którzy, zdaniem poetki, „otworzyli nam nadzieję”) wyróżniony został przy okazji przyznawania Nagród Państwowych. Trzy lata wcześniej Szymborska zdobyła jedną z trzech drugich nagród (pierwszej nie przyznano) w konkursie rozpisanym na okoliczność uchwalenia nowej, PRL-owskiej konstytucji. Wiersz był głośny swego czasu, dziś warto przypomnieć jedynie jego, jakże charakterystyczny dla swojej epoki, tytuł: „Gdy nad kołyską Ludowej Konstytucji do wspomnień sięga stara robotnica”. Utwór sytuował się w bliskim sąsiedztwie takich poetyckich dokonań jak: „Żołnierz radziecki w dniach wyzwolenia do polskich dzieci mówił tak” czy „Robotnik nasz mówi o imperialistach”.
Najgorsze doświadczenie
Pastwienie się nad podobnymi utworami jest jednak zajęciem jałowym raczej. Forma wiersza Szymborskiej napisanego po śmierci Stalina była wielce kunsztowna i z całą pewnością „Ten dzień” wyróżniał się na tle zbiorowego lamentu PRL-owskich poetów. A „Gawęda o miłości ziemi ojczystej”, pierwszy wiersz poetki naprawdę popularny, pochodził z socrealistycznego zbioru „Pytania zadawane sobie”. Starsi na pewno pamiętają te słowa: „Bez tej miłości można żyć,/mieć serce suche jak orzeszek,/malutki los naparstkiem pić/z dala od zgryzot i pocieszeń,/na własną miarę znać nadzieję”.
Miała 22 lata, gdy w 1945 r. zadebiutowała wierszem „Szukam słowa”, wydrukowanym w trzecim numerze „Walki”, literackiego dodatku do „Dziennika Polskiego”, współredagowanego przez Adama Włodka. Trzy lata później wyszła za niego za mąż (rozwiodła się w roku 1954).
Jej pierwszy tomik poetycki, w co trudno uwierzyć, nie został przyjęty do druku. Ponoć nie spełniał wymogów stawianych poezji socjalistycznej. W 1950 r. wstąpiła do PZPR, dwa lata później nakładem „Czytelnika” wydała zbiór wierszy „Dlatego żyjemy”. Jeździła w tzw. teren, agitując za Frontem Jedności Narodu, razem z Tadeuszem Różewiczem, Jerzym Zagórskim, Adamem Włodkiem. Od 1953 r. była członkiem Związku Literatów Polskich.
W tym samym roku podpisała się pod rezolucją grupy krakowskiego oddziału ZLP potępiającą duchownych skazanych w procesie księży z kurii krakowskiej. Jej podpis znajdzie się również pod tzw. kontrlistem po „Liście 34” w 1964 r., z tym że poetka utrzymywała, iż nazwisko jej władze wpisały samowolnie, uniemożliwiając zainteresowanej jakiekolwiek dementi w tej sprawie. Dwa lata po „Liście 34”, na znak protestu przeciw usunięciu z PZPR Leszka Kołakowskiego, wystąpiła z partii.
Po latach, w 1991 r., wyzna: „Należałam do pokolenia, które wierzyło. Ja uwierzyłam. Wypełniałam swoje »wierszowane zadania« z przekonaniem, że robię dobrze. Było to najgorsze doświadczenie w moim życiu”.
Nie ma pytań pilniejszych
Jak wszyscy co znaczniejsi autorzy tego pokolenia uczyniła polityczną woltę. W 1975 r. zaprotestowała przeciwko zmianom w Konstytucji PRL, podpisując „Memoriał 59”. Uczestniczyła w działaniach Towarzystwa Kursów Naukowych. W 1985 r. opublikowała wiersze w „Kulturze” paryskiej... ale pod pseudonimem.
W ostatniej dekadzie poprzedniego stulecia została obsypana nagrodami: niemiecką Nagrodą im. J. W. Goethego, austriacką – im. Herdera, Polskiego Pen Clubu, wreszcie – w 1996 r. – Nagrodą Nobla.
Po Noblu zasadniczo nie zmieniła swoich przyzwyczajeń, trybu życia. Sporadycznie korzystała z zaproszeń, które napływały do niej zewsząd. Unikała wywiadów, zachowywała powściągliwość, naturalną dyskrecję. 2 lipca skończyłaby 89 lat.
W „Schyłku wieku” relacjonowała:
Jak żyć – spytał mnie w liście ktoś,
kogo ja zamierzałam spytać
o to samo.
Znowu i tak jak zawsze
co widać powyżej
nie ma pytań pilniejszych
od pytań naiwnych.
Luty 2012