Szwarce widział i czytał rzeczywiście wiele: syn powstańca listopadowego dorastał w Batignolles, bywał u Mickiewiczów, szturmował pałac Tuileries w roku 1848, a zatrudniony jako młody inżynier przy budowie kolei warszawsko-petersburskiej nawiązuje kontakt ze spiskowcami, rewoltuje gubernię grodzieńską i powiat augustowski, wydaje pisemka w języku białoruskim i konspiruje z rosyjskimi oficerami-rewolucjonistami. Aresztowany, spędza cztery lata w celi śmierci w Szlisselburgu, po czym trafia na zsyłkę kolejno do Turkiestanu i na Syberię, gdzie pije na umór, pisze poematy fantastyczne, tłumaczy Niekrasowa i Byrona oraz snuje plany masowej emigracji Polaków do Oceanii...
Szwarcego więc jeszcze ktoś pamięta. Ale kto wspomni syndykalistę Stefana Szwedowskiego, który debiutował politycznie w roku 1905 w gimnazjalnych konspiracjach jako narodowiec i antyklerykał, by z czasem wejść do POW, walczyć na froncie wschodnim i w powstaniach śląskich, w II RP tworzyć związki zawodowe, podczas wojny organizować sabotaż w Rzeszy i jako 55-latek walczyć w kanałach podczas Powstania Warszawskiego? SB zaprzestała jego inwigilacji dopiero w 1972, na rok przed śmiercią.
Tyle Szwarce i Szwedowski. Ale w 202. zeszycie Polskiego Słownika Biograficznego znajdujemy jeszcze opis dynastii unickich ihumenów i biskupów Szumlańskich, sylwetki Jadwigi Szumskiej, siostry Marii Dąbrowskiej, czy rzeźbiarza Marka (Mordechaja) Szwarca, członka łódzkiej grupy „Jung Jidysz", konwertyty, żołnierza Armii Polskiej we Francji i przyjaciela Jacques'a Maritaina... I kilkadziesiąt innych losów – niepowtarzalnych.
Lektura Polskiego Słownika Biograficznego – także najnowszego zeszytu – budzi nieodmiennie zachwyt, nienasycenie i melancholię. Ta ostatnia zmienia się w rozpacz, kiedy uświadamiamy sobie, jaki stosunek do tej spuścizny żywi i propaguje szansonistka Maria Peszek, autorka pamiętnej frazy: „Nie oddałabym ci, Polsko / ani jednej kropli krwi".