Rodzinny kurs języka obcego

Mają szczęście. Od małego mogą rozmawiać w dwóch językach. Co prawda na początku mogą mówić „idziemy do home’u” albo „chodźmy nach Hause”

Publikacja: 31.10.2007 03:24

Rodzinny kurs języka obcego

Foto: Rzeczpospolita

W przedszkolu polsko-francuskim Trampoline w Warszawie są dzieci z rodzin polsko-włoskich, polsko-francuskich czy polsko-belgijskich. – Najczęściej mamy tych maluchów to Polki – mówi dyrektorka przedszkola Joanna Rzyska. I dodaje, że pierwszym, podstawowym językiem w większości przypadków jest polski. – Dzieci te bardzo dobrze mówią po polsku, a rodzice chcą, by nauczyły się także mowy ojca – mówi Rzyska.

Każdy dzień w przedszkolu podzielony jest na pół: część zajęć odbywa się w języku polskim, część po francusku. – Nauczyciele pracują w tandemie i wymieniają się zajęciami. U nas musi być tak, jak powinno być w domu dwujęzycznym: każdy z rodziców konsekwentnie mówi w swoim języku – wyjaśnia.

Na odwrót jest jednak z Wietnamczykami żyjącymi w Polsce. Starsi prawie wcale nie mówią po polsku, za to ich dzieci, urodzone często w naszym kraju, radzą sobie świetnie. Tak świetnie, że przestają nawet mówić w języku rodziców i muszą chodzić na specjalne kursy wietnamskiego. A dla rodziców stają się tłumaczami – choćby w sprawach urzędowych.

Aleksandra Osmycka-Hernandez, właścicielka jednego z warszawskich salonów kosmetycznych, wyszła za Meksykanina. Mają dwie córki: siedmioletnią Marianę i pięcioletnią Matyldę. Dziewczynki urodziły się w Polsce. – Od początku do córek mówiłam po polsku, mąż po hiszpańsku. Kiedy poszły do przedszkola, mówiły jednak tylko po polsku, nie chciały czuć się inne – wyjaśnia.

A jak jest w domu? – Święta obchodzimy według polskiej tradycji, ale już urodziny dziewczynek wyglądają jak meksykańska fiesta – opowiada Osmycka. – Od dziecka były przyzwyczajone, że rozumieją po hiszpańsku, ale rozmawiać nie chciały. Dopiero kiedy pojechały do Meksyku i chciały porozumieć się z babcią i rodziną męża, odblokowały się i okazało się, że radzą sobie bez problemu. Hernandezowie zaznaczają, że córki nie będą chodziły na dodatkowe lekcje hiszpańskiego. – Skoro mąż uczy je pisać, czyta im bajki po hiszpańsku, lepiej jeśli skupią się na nauce angielskiego. Przy znajomości dwóch języków nauka trzeciego pójdzie im szybko – uważa Osmycka.

Trzech języków od urodzenia uczył się za to 16-letni Iskander, syn Elizy i Nurłana Alimbajewów, polsko-kazachskiego małżeństwa muzyków pracujących w Filharmonii Lubelskiej.

– Urodził się w Leningradzie, pierwszym językiem w domu był rosyjski, w którym porozumiewałam się z mężem – opowiada Alimbajewa. Dziadkowie, choć są Kazachami, też częściej mówili po rosyjsku. Ale zdarzało się, że rozmawiali właśnie po kazachsku, co Iskander szybko podchwycił. Gdy cała rodzina trafiła do Lublina, w domu Alimbajewów zaczęto mówić także po polsku.

– I tym sposobem syn nim poszedł do szkoły, znał słowa w trzech językach – opowiada pani Eliza i wspomina, jak Iskander pół zdania mówił w jednym, a pół w drugim języku. Sytuacja zmieniła się w szkole, gdzie chłopiec zaczął mówić głównie po polsku.

– Ale nie zaniedbuje rosyjskiego, zaniechał raczej kazachskiego, bo mało go używamy – dodaje. – Już teraz chce mieć w liceum klasę z językiem rosyjskim, co nas bardzo cieszy, bo w domu nadal mówimy z nim i po polsku, i po rosyjsku.

Mniej przychylny rosyjskiemu jest 15-letni Daniel, syn Iriny Stukasziny-Gąsior i Leszka Gąsiora – skrzypków, również z lubelskiej filharmonii. – To chyba nie tyle niechęć do języka, co młodzieńczy bunt – mówi jego mama. – Od dziecka uczył się polskiego i rosyjskiego, z tatą po polsku, ze mną po rosyjsku. Czytałam mu bajki, uczyłam cyrylicy. Ale często, gdy zadaję mu pytanie po rosyjsku, odpowiada mi po polsku. Na szczęście nie ma wyjścia w rozmowie z dziadkami, którzy ani trochę nie rozumieją polskiego, a których Daniel chętnie odwiedza – opowiada ze śmiechem. Ma nadzieję, że drugi syn, trzyletni Mikołaj, chętniej będzie się uczył rosyjskiego.

Mira Suchowiejko ma 22 lata. Urodziła się w Bułgarii i mieszkała tam do 19. roku życia. Jej mama jest Bułgarką, tata Polakiem – to Marek Suchowiejko, dziennikarz i korespondent z Sofii. Mira zdecydowała się pójść w jego ślady – studiuje dziennikarstwo. Pracuje w TVN 24, wcześniej była barmanką i jak podkreśla, dzięki tej pracy poznała dużo polskich zwyczajów i zachowań.

– W moim domu mówiło się tylko po bułgarsku – przyznaje. – Za to tata uczył mnie czytać, zapamiętywać podstawowe słowa po polsku. Czytał bajki, śpiewał piosenki. Kiedy miałam 11 lat, wyjechałam na obóz polonijny i znalazłam się w pokoju z samymi Polkami. Musiałam się przełamać i zacząć mówić po polsku.W jej rodzinnym domu w Sofii polskie tradycje są kultywowane. Mama Miry nauczyła się polskich zwyczajów. – Tacie bardzo zależało, by na naszym wigilijnym stole były polskie potrawy. Mama umie więc robić pierogi i bigos, no i makowce – wylicza Mira. – Wielkanoc obchodziliśmy zawsze dwa razy: katolicką i prawosławną, jedną z tradycjami taty, drugą po bułgarsku.

Mama dziewczyny świetnie mówi po polsku, ale z mężem i córką rozmawia po bułgarsku. A tata? – Kiedy rozmawiamy przez Internet, mówimy po polsku. Tatę to cieszy, widać, że jest z tego dumny. Ale gdy tylko wracam do Bułgarii, to i z tatą rozmawiam po bułgarsku.

W tej chwili dla Miry nie ma znaczenia, w jakim mówi języku, oba opanowała perfekcyjnie. – Od dziecka miałam poczucie, że wiem więcej, znam dwie kultury i jestem przez to bardziej pewna siebie – przyznaje. Jej zdaniem język też definiuje myślenie.

– Kiedy jestem w Polsce, myślę po polsku, w Bułgarii po bułgarsku – opowiada. Nie wie jednak, gdzie będzie mieszkać na stałe. – Na razie w Warszawie jest mi dobrze, mam tu przyjaciół i ciekawą pracę.

dr Elżbieta Supryn, psycholog dziecięcy

Rodzice odmiennych narodowości powinni najpierw ustalić, w którym kraju rodzina będzie mieszkać i jakiego wyznania będą dzieci (jeśli religie są różne). Jedna z kultur powinna być dominująca, trzeba dzieciom wyznaczyć korzenie i wybrać język nazywany językiem matką, nawet gdy chce się je uczyć obu języków. Podstawowym powinien być obowiązujący w kraju zamieszkania. Jeśli matka jest Polką, a ojciec Niemcem i mieszkają w Polsce, to językiem podstawowym powinien być polski. Najlepiej jednak, by ojciec mówił do dzieci w swoim języku, a nie kaleczył słowa po polsku, bo maluchy źle nauczą się wymowy. Małe dzieci mają taki moment, że budują zdanie ze słów pochodzących z dwóch języków. Nie należy się tym martwić, wyrosną z tego. Maksymalnie do czwartego roku życia dziecka trzeba jednak ustalić język wiodący. Mowa kształtuje się bowiem do trzeciego roku życia i dziecko powinno mieć podstawową bazę, bo inaczej może mieć problemy z tożsamością. Nie można bronić dziecku dostępu do żadnej z kultur i zawsze należy uczyć je dwóch języków. Rodzic, którego język będzie tym dodatkowym, powinien uczyć dzieci swojej wymowy na co dzień. Trzeba zadawać konkretne pytania w tym języku, czytać bajki, uczyć piosenek. Małe dzieci umieją się nauczyć podstaw języka nawet w dwa miesiące!

W przedszkolu polsko-francuskim Trampoline w Warszawie są dzieci z rodzin polsko-włoskich, polsko-francuskich czy polsko-belgijskich. – Najczęściej mamy tych maluchów to Polki – mówi dyrektorka przedszkola Joanna Rzyska. I dodaje, że pierwszym, podstawowym językiem w większości przypadków jest polski. – Dzieci te bardzo dobrze mówią po polsku, a rodzice chcą, by nauczyły się także mowy ojca – mówi Rzyska.

Każdy dzień w przedszkolu podzielony jest na pół: część zajęć odbywa się w języku polskim, część po francusku. – Nauczyciele pracują w tandemie i wymieniają się zajęciami. U nas musi być tak, jak powinno być w domu dwujęzycznym: każdy z rodziców konsekwentnie mówi w swoim języku – wyjaśnia.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"