Najbliższy sezon należy do kobiet kobiecych. Dojrzałych, pewnych siebie, świadomych atutów swej urody. Koniec ze stylizacją na kobietę-dziecko. W kusych sukienkach z paskiem pod biustem najlepiej prezentują się płaskie kilkulatki, ewentualnie nastolatki z fizycznym niedorozwojem. Odchodzą w zapomnienie mini łączące elementy dziecinnych sukieneczek z biżuterią od Cartiera.
Wiem, wiem, że inspiracja przyszła od sukien empire'owych elegantek z początku XIX wieku, które to ubierały się w suknie tuniki na wzór starożytnych Rzymianek. W najbardziej wyuzdanej wersji francuskie lwice salonowe nosiły przezroczyste jedwabie i muśliny na gołe ciało. Było sexy, ale czasem chłodnawo, zwłaszcza w wersji ekstremalnej, czyli na bosaka.
Przez ostatnie 200 lat talia podjeżdżała pod biust jeszcze dwa razy. Gdy Paul Poitier wyzwolił kobietę z gorsetu (czyli przed I wojną światową) i w latach 60., kiedy Twiggy, Mia Farrow (kto widział "Johna i Mary", wie, o co chodzi) i inne szkieletowate panienki nosiły mini a la sześciolatka.
Kobiety przymierzają się do różnych wcieleń. Wersja z talią pod biustem pasowała do kobieciątek słabych, utrzymywanych przez mocnych i starszych mężczyzn. "Moje serce należy do tatuśka". Brrr! Nie dość, że to nieprawda, to jeszcze plastyczne nieporozumienie. Stylizacja na podfruwajkę, bluzki koszulki czy sukienki marszczone pod biustem pogrubiały sylwetkę. Każda dziewczyna (poza anorektyczkami) wyglądała jak w stanie błogosławionym. Zyskiwała na oko kilka kilogramów i traciła proporcje.
Wiosną panie odzyskają biusty i talie. A także seksapil i klasę. Teraz kobiety mają podkreślić to, co stanowi o ich powabie, jednocześnie wysyłając w stronę mężczyzn wizualny komunikat: "Uwaga, potrafię myśleć".