Rock wagi ciężkiej

Metallica w Berlinie. Na zamkniętym koncercie w hali 02 World szalało 17 tysięcy fanów z całego świata. Amerykanie zaprezentowali znakomity album „Death Magnetic”

Publikacja: 16.09.2008 00:56

Rock wagi ciężkiej

Foto: AFP

Takiego wieczoru jeszcze nie było! Metallica miała wypróbować najnowszą w Europie berlińską halę 02 World i nowy album „Death Magnetic”. Zespół grający tak mocno i głośno, że świat drży w posadach, przypominał konstruktorów mostu, którzy w dniu otwarcia stają pod jego przęsłami i żyrują budowlę własnym życiem. Jeśli popełnili błąd – giną. Gdyby Metallica jeszcze raz nagrała tak nieudany album jak poprzedni „St. Anger”, zrujnowałaby całą 25-letnią karierę.

Płytę „Death Magnetic” rozpoczyna odgłos serca bijącego w przyspieszonym rytmie. Trema muzyków była wielka, ale krążek jest rewelacyjny: najlepszy od „Czarnego Albumu” z 1991 r. Już przy pierwszych dźwiękach „That Was Just Your Life” czułem się znowu jak nastolatek, jakbym słyszał debiutancki album Amerykanów „Kill’em All” z 1983 r.

Na nowej płycie jest ta sama młodzieńcza pasja i energia. Kirk Hammett gra długie, ostre solówki. Lars Ulrich potężnie wybija szybki rytm i zmienia tempo. Hetfield śpiewa o śmierci i samobójstwie, bo stoczył się na dno, ale przeszedł odwyk i w „The End Of The Line” z dumą wykrzykuje: „Niewolnik stał się panem!”. Wyskoczył z trumny, dosłownie, co obrazuje okładka z pustą drewnianą skrzynią. W lirycznie rozpoczynającym się „The Day That Never Comes” wyznaje, że umknął śmierci w ostatniej chwili. A im potężniejsze stają się gitarowe riffy, tym większej mocy nabiera przysięga wokalisty, że dzień pogrzebu nie nadejdzie szybko.

– Byłem bliski śmierci, a zespół rozpadu – potwierdził przed występem. Widząc promieniującego uśmiechem muzyka, trudno było nie pomyśleć, że stał się cud.

Scena jak bokserski ring, wystająca lekko ponad morze głów stała na środku płyty. Na ścianach hali, na elektronicznym pasku wyświetlała się zapowiedź walki bokserów Władimira Kliczki z Samuelem Peterem. Tymczasem Metallica musiała udowodnić, że jest rockowym mistrzem świata wagi ciężkiej. Wszystko postawiła na muzykę. Zrezygnowała z multimedialnych i scenograficznych bajerów. Osiem mikrofonów rozmieszczono tak, by muzycy, zmieniając co chwilę pozycję, mieli jak najlepszy kontakt z każdą częścią widowni.

Lars Ulrich grając na obrotowym podeście, walił w bębny czarnymi pałkami o białych główkach jakby chciał roztrzaskać je w drobny mak. Zrywając się na równe nogi, nadawał uderzeniom jeszcze większy impet. Hammett niczym kapłan przyciągał uniesionymi dłońmi energię fanów, a potem wyładowywał ją w błyskotliwych solówkach. Kiedy mijał się z basistą Robertem Trujillo, przybijali sobie piątki.

– Jesteście rodziną, sprawiacie, że znowu chce nam się grać i żyć – krzyczał Hetfield. A dodając delikatnie jak dziecko: Kto powie moim przyjaciołom cześć? – wywołał pozdrowienie z tysięcy gardeł.

Podczas dwugodzinnego koncertu, poza nowymi utworami, muzycy zagrali m.in. „One”, „For Whom The Bells Tolls”, „Master Of Puppets” i „Jump In The Fire”. Od hałasu gitar i perkusji można było zwariować, ale z radości! Bo to była dobra, pozytywna energia. A najbardziej cieszył się basista Robert Trujillo, który jest nowym filarem grupy.

Na koniec James Hetfield stanął w bokserskim rozkroku i pokazał pięści gotowe do walki. Żartował. Jego twarz była uśmiechnięta, pogodna. W czasie owacji po finałowym „Seek and Destroy” czuł się najszczęśliwszym człowiekiem: chciał przytulić do serca cały świat. Wtedy chwycił olbrzymią czarną piłkę z napisem Metallica, jedną z wielu, jakie spadły na nas spod stropu sali, i przyjął pozę antycznego Atlasa podtrzymującego plecami glob. Tak trzymaj, James!

Metallica zaprosiła fanów na koncert. Bilety na piątkowy koncert dla wybrańców kosztowały symbolicznie 10 euro

Takiego wieczoru jeszcze nie było! Metallica miała wypróbować najnowszą w Europie berlińską halę 02 World i nowy album „Death Magnetic”. Zespół grający tak mocno i głośno, że świat drży w posadach, przypominał konstruktorów mostu, którzy w dniu otwarcia stają pod jego przęsłami i żyrują budowlę własnym życiem. Jeśli popełnili błąd – giną. Gdyby Metallica jeszcze raz nagrała tak nieudany album jak poprzedni „St. Anger”, zrujnowałaby całą 25-letnią karierę.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"