Brzydka sławna muzyka

Lutosławski na płytach EMI. Światowy koncern wydobył z polskich archiwów dawne utwory kompozytora, który za granicą jest bardziej popularny niż u nas

Publikacja: 18.10.2008 01:10

Witold Lutosławski

Witold Lutosławski

Foto: Rzeczpospolita, Czesław Czapliński Cze Czesław Czapliński

W Polsce Witold Lutosławski należy do klasyków. A tych, jak wiadomo, każdy ceni, lecz rzadko ma ochotę na kontakt z ich dziełami. W lutym przyszłego roku minie 15 lat od śmierci kompozytora, wystarczająco dużo, by jego muzyka nabrała szlachetnej patyny. Grozi więc jej to, że definitywnie zostanie odłożona na półkę.

Świat jednak nie zapomniał o polskim twórcy, skoro EMI zdecydowała się na wydanie trzypłytowego albumu, na dodatek w serii prezentującej także dorobek Haydna, Beethovena czy Mozarta. Nie znajdziemy tu najsłynniejszych utworów Lutosławskiego powstałych w ostatnim okresie jego życia, gdy najlepsze orkiestry Europy czy Ameryki niecierpliwie czekały na jego nowe dzieła. Album EMI proponuje raczej pogłębienie wiedzy o polskim kompozytorze.

Witold Lutosławski urodził się w 1913 r., ale dla wielu jako wybitny kompozytor objawił się dopiero w drugiej połowie lat 50. poprzedniego stulecia. Dołączył wówczas do grona najbardziej odważnych twórców awangardy, której założenia wykorzystał następnie do tworzenia własnej, bardzo oryginalnej muzyki. Dzięki tym trzem płytom możemy sobie też przypomnieć, co było wcześniej.

Album wydobywa z zapomnienia prawdziwe rarytasy – utwory Lutosławskiego, które dawno zniknęły z polskich sal koncertowych. Możemy zatem poznać studenckie, a ukończone w 1939 r., „Wariacje symfoniczne”, o których profesor kompozytora Witold Maliszewski powiedział, że to „brzydka muzyka”. Jest też rozpoczęta w czasie wojny I symfonia oraz inspirowany polskim folklorem koncert na orkiestrę z 1954 r., jedna z nielicznych kompozycji powstałych w okresie stalinizmu, kiedy Lutosławski został skreślony z listy twórców akceptowanych przez peerelowską władzę.

W trzypłytowym zestawie dominują jednak utwory z lat 60., a więc z okresu intensywnych poszukiwań własnej drogi: „Gry weneckie”, „Livre pour orchestre”, „Mi-parti”, „Paroles tisses”, II symfonia. Te tytuły zajmują ważne miejsce we wszelkich omówieniach dorobku kompozytora, ale nie mamy właściwie okazji, by większości z nich posłuchać dziś na żywo.

Tym bardziej należy sięgnąć po ten album. I warto przy okazji przypomnieć sobie, że Witold Lutosławski był jedynym polskim kompozytorem, który otrzymał szwedzką Polar Music Prize, nazywaną muzycznym Noblem. Wszystkich utworów słuchamy w wykonaniu naszych zespołów – NOSPR, Polskiej Orkiestry Kameralnej, Chóru PR w Krakowie. Nagrania pochodzą z lat 1977 – 1978, dyrygował sam Lutosławski, który za pulpitem stawał tylko po to, by prezentować swoją muzykę. Po twórczość innych nie miał odwagi sięgać.

[i]Więcej informacji o kompozytorze: [link=http://www.lutoslawski.org.pl]www.lutoslawski.org.pl[/link][/i]

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"