Maryla Rodowicz pod koniec studiów mieszkała z narzeczonym i postanowiła zorganizować intymną sylwestrową kolację.
– Ale kiedy poszłam po zakupy, wszystkie sklepy były już pozamykane – wspomina wokalistka. – Ulitował się nade mną kucharz w Grand Hotelu. Sprzedał mi kotlety schabowe. Wówczas rarytas. A do tego surowe, więc miałam szansę się popisać. Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, ale o północy zamiast najlepszych życzeń usłyszałam wymówki. Postanowiłam narzeczonego ukarać. Kiedy inni odpalali fajerwerki i otwierali szampana – ja wyrzucałam schabowe przez okno. Ktoś mógł oberwać. Korzystam z okazji i bardzo przepraszam!
Tomasz Zeliszewski z Budki Suflera w sylwestra 1974 r. miał 19 lat i czuł się jak książę z bajki.
– Zaczęła się moja przygoda z Budką i umówiłem się z najpiękniejszą dziewczyną w Tarnowie o 21, pod zegarem – wspomina. – Czas biegł, a ja pocieszałem się, że piękne kobiety się spóźniają. Ale o 23 pomyślałem, że chodzimy do różnych liceów i inne zegary mieliśmy na myśli. Pobiegłem więc do domu dziewczyny. Byłem jeszcze w stanie zrozumieć, że poszła na zabawę, ale kiedy usłyszałem, że z moim największym konkurentem – wpadłem w rozpacz. Popsułem prywatkę przyjaciela, opowiadając o cierpieniach młodego Wertera. A po kilku wódkach i szampanie trzeba było mnie odnieść do domu. Skończyło się na kosmicznym kacu. Przez lata uważałem tamtego sylwestra za życiową katastrofę. Do czasu, kiedy spotkałem dziewczynę z młodzieńczych marzeń i... zrozumiałem, że uratował mnie szczęśliwy zbieg okoliczności.
– Najgorszego sylwestra przeżyłem w Szwajcarii – mówi Jerzy Derfel. – Po koncertach w 1981 r. zastał mnie tam stan wojenny. Na stole były dania, o jakich mogliśmy w biednej Polsce tylko marzyć, trunki, o których nawet marzyć nie było można. A jednak wszystko było nie tak. Martwiliśmy się z żoną sytuacją w kraju, a gospodarz wyrzucał swojej, że podała złe kieliszki. Nie tęskniłem do mazowieckich wierzb, tylko do Jurka Dobrowolskiego i Staszka Tyma, z którymi spędzałem każdego sylwestra. Z naszej paczki towarzyszył mi Wojtek Młynarski, ale smutny tamtego wieczoru jak ja.