O tej idei Sarkozy wspominał już wkrótce po objęciu urzędu, widząc wówczas lokalizację nowego muzeum w kompleksie Les Invalides. Teraz sugeruje, że obiekt wymaga znalezienia specjalnego symbolicznego miejsca, a jego architektura powinna być wyrazistym znakiem w przestrzeni. W odróżnieniu od Centrum Pompidou czy szklanej piramidy w Luwrze nie ma to być jednak muzeum sztuki, ale muzeum historii Francji.
Idea muzeum historii nie jest nad Sekwaną nowa. Ostatni król Francji Ludwik Filip przeznaczył na podobny cel w 1837 r. część Wersalu. Chwałę narodu miały w niej opiewać obrazy sławiące wielkie bitwy i czyny.
Zamysł Sarkozy’ego ma podwójne przesłanie. Z jednej strony prezydent, jak jego poprzednicy, chce pozostawić trwały ślad swoich rządów. Centrum Georges’a Pompidou, noszące imię swego inicjatora, stało się rzeczywiście znakiem współczesnego Paryża. To zasługa architektów Renzo Piano i Richarda Rogersa, którzy wymyślili „fabrykę” współczesnej sztuki oplecioną zwojem rur. W czasach Francois Mitterranda z równą odwagą I. M. Pei zaprojektował szklaną piramidę na dziedzińcu Luwru.
Z drugiej strony nowy monument ma wzmocnić francuskie poczucie tożsamości, co wzbudza wśród historyków nad Sekwaną kontrowersje. Jedni w ogóle odrzucają tę ideę. Inni – jak Henry Rousso – twierdzą, że jeśli już takie muzeum ma powstać, to u progu XXI w. inaczej powinno interpretować historię. W kontekście międzynarodowej wspólnoty, a nie według tradycyjnego podziału na „my” i „oni”. To dopiero początek publicznej debaty.
Tymczasem w Rzymie dobiega końca budowa MAXXI – reprezentacyjnego Narodowego Muzeum Sztuki i Architektury, według projektu Zahy Hadid. To ikoniczne dzieło, budowane od blisko dziesięciu lat, rywalizuje ze słynnym Muzeum Guggenheima w hiszpańskim Bilbao stworzonym przez Franka Gehry’ego. Ma równie niezwykłą formę. Betonowe ściany olbrzymiego obiektu (zajmującego ponad 23 tys. mkw.) wykreślają w przestrzeni sinusoidę.