Towarzyszą im prekursorzy funku i Nowej Fali, wszystkich połączył „duch Apollo", czyli przekonanie, że gdy ludzie wezmą się do czegoś razem, efekty mogą być kosmiczne. Album „The Spirit of Apollo" jest najoryginalniejszym hiphopowym projektem ostatnich lat.
Jego pomysłodawcy, producent Squeak E.Clean z Los Angeles i Dj Zegon z Brazylii, nazywają się N.A.S.A., jak słynna agencja kosmiczna. To zapisana w skrócie idea spotkania Ameryki Północnej i Południowej – North America/South America. Nie chodziło o połączenie tradycji kontynentów, ale pokazanie, ile jeszcze niewykorzystanej przestrzeni jest w rapie – gatunku skomercjalizowanym i częściowo wypalonym. Na krążku zmieściło się tyle samo oldskulowych rymów, klasycznych skreczy i antysystemowych haseł, co niespodziewanych elektronicznych elementów, pięknych melodii czy nowocześnie przetworzonych brzmień.
Każdy z wykonawców pozostał wierny swojemu stylowi: od razu wiadomo, że przy mikrofonie jest Method Man, a nie Kanye West. Nikt się nie silił na nowości, każdy najlepiej zrobił to, z czego słynie. Tak powstała świeża, nasycona emocjami płyta, której towarzyszy filozoficzny zamysł. Prosty i sprawdzony: ludzie są szczęśliwsi, gdy łączy ich wspólna sprawa – najlepiej i najszybciej robi to muzyka. Siła albumu tkwi w zbiorowym entuzjazmie. Każdy utwór pochodzi z innego hiphopowego światka (jest trochę mistycznego mroku WuTang, funkowej zabawy w stylu George'a Clintona, wyrafinowanego relaksu z KRSOne), ale we wszystkich czuć optymizm. Jakby zostały nagrane na chodniku – bez studyjnej precyzji i wyrachowania. Aż trudno uwierzyć, że doświadczeni, a nierzadko i leciwi, muzycy wyprowadzili tak radosną kontrę wobec globalnego stanu kryzysowego. Dają (czy raczej po długich chudych latach zwracają) nam rap w najpiękniejszej postaci: muzykę zaangażowaną, tworzoną z troski o otoczenie, pełną wiary w zmianę, a do tego mistrzowsko wykonaną.
Od narodzin hiphopu minęło 40 lat. „Spirit of Apollo" to kumulacja dorobku raperów i didżejów, którym wróżono sezonową karierę. Tu na pierwszym planie jest erudycja i wiedza, bez której nie mogliby żonglować wątkami, udowadniać błyskotliwości i talentu. Słychać mistrzów, w których wciąż drzemią rozgorączkowani chłopcy. Aż się palą do rymów, do muzycznej roboty. Zapominają o obiedzie i kolacji. Zmieniło się tyle, że przy stole czekają nie matki, a żony.