Ale zmian powinniśmy także dokonać w swoim wnętrzu.
Jestem zwolennikiem odłożenia na bok robienia postanowień w Nowy Rok. W jakiej bowiem one powstają scenerii? Sylwestrowy kac, perspektywa krótkich dni i długich wieczorów, której często towarzyszy obniżony nastrój – te wszystkie czynniki nie najlepiej wpływają na nasz optymizm. Stąd plany noworoczne nazywam rozumowymi. Zakładają zwykle bardzo rozsądne wyzwania: przestanę palić, zrzucę kilka kilogramów, będę mniej pracował. Kiedyś nowy rok rozpoczynał się od zrównania dnia z nocą. Wtedy ludzie układali plany życiowe. To moim zdaniem ma większy sens.
Plany wiosenne mogą się charakteryzować rozmachem: są bowiem robione już pod wpływem energii wiosennego słońca.
A po drugie – powinny raczej płynąć z serca, czyli dotyczyć naszych stosunków z innymi ludźmi. Wiosną postanówmy więc: odnajdę przyjaciółkę sprzed lat, za którą tęsknię, będę częściej dzwonił do rodziców, odwiedzę ciotkę, która od pół roku zaprasza mnie na ciastka.
A co zrobić w naszych miejscach pracy, biurowcach akwariach, w których wiecznie panuje piąta pora roku?