Tradycyjna włoska instytucja małżeństwa, barwnie przedstawiona na filmach z lat 50. i 60., odchodzi w przeszłość. W tym tradycyjnie katolickim kraju nie istniała do lat 70. legalna możliwość rozwodu. Groteskowo problem został przedstawiony w filmie "Rozwód po włosku" z Marcello Mastroiannim. Jego bohater‚ aby pozbyć się znienawidzonej małżonki i połączyć się z ukochaną kuzynką‚ uknuł skomplikowaną intrygę fingującą romans żony z eksnarzeczonym. Pozwoliło mu to zastrzelić ją w pozorowanym afekcie z "błogosławieństwem" prawa i opinii publicznej.
A dzisiaj? Mogłoby się wydawać‚ że małżeństwo jest tu nadal cenioną i trwałą instytucją. Jednak fala rozwodów i powszechność "życia na kartę rowerową", nawet z potomstwem‚ świadczą‚ że jest odwrotnie.
[srodtytul]Ślubny biznes [/srodtytul]
Włoszki mają do ceremonii ślubnej stosunek euforyczny i zarazem super tradycyjny. Świadczy o tym już dobór sukni – śnieżnobiałej i romantycznej‚ nawet jeśli panna młoda jest niemal babcią. Zdarza się to coraz częściej, ponieważ na huczny, drogi ślub odkłada się latami. W niepamięć odeszła sycylijska mądrość ludowa określająca idealny wiek małżonków: "Omu di vintottu, E fimmina di diciottu" (Mężczyzna 28-letni, a kobieta 18-letnia).
Zgodnie ze zwyczajem to sami państwo młodzi wybierają sobie prezenty. W sklepach układają listę, tzw. Lista Nozze. Tak kwitnie biznes luksusowych przedmiotów, norma nawet w średnio zamożnych rodzinach.