Pomiędzy ziemią a niebem miłości

Teatr Wielki w Poznaniu „Tannhäuser”

Publikacja: 09.04.2009 09:41

Rafał Olbiński

Rafał Olbiński

Foto: Fotorzepa, Rafał Olbiński RO Rafał Olbiński

Każda wagnerowska premiera jest u nas wydarzeniem, nawet jeśli polskie teatry mają odwagę wystawić tylko wczesne, a więc skromniejsze dramaty niemieckiego kompozytora.

Nad „Tannhäuserem” Richard Wagner zaczął pracować w Paryżu, dokąd udał się na początku lat 40. XIX wieku, by zdobyć sławę. Był człowiekiem głodnym sukcesu. Dotąd tułał się bowiem po prowincjonalnych teatrach niemieckich, dyrygując kiepskimi przedstawieniami, nawet jeśli były to dzieła, o których wyrażał się z szacunkiem, takie choćby jak „Norma” Belliniego. Własnych „Boginek” nie udało mu się wprowadzić na scenę, prapremiera „Zakazu miłości” w Magdeburgu w 1836 roku zakończyła się katastrofą. „Rienzi” ciągle czekał, aż zainteresuje się nim jakiś teatr.

[srodtytul]Klęska bachanalii[/srodtytul]

Z Rygi, gdzie objął kolejną posadę kapelmistrzowską, musiał natomiast – nie po raz ostatni w swoim życiu – potajemnie uciekać przed wierzycielami. Bez paszportu przekroczył granicę rosyjską, wsiadł na statek i po wyczerpującej podróży pełnej sztormów dotarł wreszcie do Paryża. Tam przyjął go Meyerbeer, ułatwił kontakt z dyrekcją Opery i pojawiła się szansa na wystawienie nowego utworu.

Z tych planów nic ostatecznie nie wyszło. Paryska opera nie zainteresowała się ukończonym specjalnie dla niej w 1841 roku „Holendrem tułaczem”, więc pozostający w szkicach „Tannhäuser” tym bardziej nie miał szans. Rozgoryczony Wagner wrócił do Drezna, gdzie wkrótce doszło do premiery obu tych dzieł. „Tannhäuser” po raz pierwszy został wystawiony w 1845 roku, ale nie zdobył specjalnego uznania. Kompozytor kilkakrotnie wracał do tego dramatu, dokonując zmian w partyturze przed kolejnymi wystawieniami, zwłaszcza wtedy gdy w 1861 roku doszło wreszcie do premiery w Paryżu.

Specjalnie dla tamtejszej publiczności dopisał wówczas baletową scenę bachanalii. Ale i tym razem Francuzi odrzucili muzykę Wagnera, a baletem byli oburzeni, gdyż kompozytor umieścił go w pierwszej scenie. Tymczasem wedle tradycji obowiązującej w paryskiej Operze wdzięki tancerek należało podziwiać dopiero w trzecim akcie.

[srodtytul]Laska pielgrzyma[/srodtytul]

„Tannhäuser” należy do tzw. romantycznej trylogii Wagnera. W przeciwieństwie do dwóch pozostałych – „Holendra tułacza” i „Lohengrina”, w których ukazał bohaterów legend – tu zajął się podstawowym dylematem człowieka: pławić się w rozkoszach ciała czy podnietach ducha. Jego bohater, Tannhäuser, istniał naprawdę, był średniowiecznym twórcą miłosnych pieśni. Wedle ludowych podań udał się do wnętrza czarodziejskiej góry Wenus w Turyngii koło Eisenach, by oddać się miłosnym uciechom. Kiedy opuściwszy boginię wyruszył się na pielgrzymkę do Rzymu, ale nie otrzymał przebaczenia. Postanowił wrócić do Wenus i wówczas zdarzył się cud. Na pielgrzymiej lasce pojawiły się zielone liście, a Tannhäuser doznał zbawienia.

„Tannhäuser” jest dziełem mocno zakorzenionym w swej epoce, jednak dylemat człowieka rozdartego – jak napisał Bohdan Pociej – „pomiędzy ziemią a niebem miłości” ma walor uniwersalny. Może zwłaszcza dziś to dzieło ma szczególnie aktualną wymowę, bo wielu z nas marzy o prawdziwej, wzniosłej miłości a nie potrafi się obronić przed zwykłym pożądaniem. Pełną emocji opowieść Wagner uzupełnił wielką sceną turnieju śpiewaczego. Pierwsza taka rywalizacja odbyła się w początkach XIII w. w Turyngii na zamku landgrafa Hermanna.

[srodtytul]Polskie inscenizacje[/srodtytul]

Dzieło, któremu Wagner nadał tytuł „Tannhäuser i turniej śpiewaków na Wartburgu” pojawia się rzadko na polskich scenach. W 2001 roku wystawiła go Opera Śląska w Bytomiu, dwadzieścia lat wcześniej sięgnął po „Tannhäusera” Teatr Wielki w Łodzi. W 1967 roku premierę w Poznaniu przygotował znawca muzyki niemieckiej, dyrygent Robert Satanowski. Sam podjął się reżyserii, mając nie byle jakiego pomocnika w osobie znakomitego choreografa, Conrada Drzewieckiego.

Po ponad 40 latach poznański Teatr Wielki znów wprowadza na scenę „Tannhäusera”. Premiera nowej inscenizacji odbędzie się w dniu inauguracji XVI Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Do realizacji tego przedstawienia zaproszono międzynarodowych twórców. Muzycznie spektakl przygotowuje Włoch Eraldo Salmieri, od kilku sezonów współpracujący z Poznaniem.

Reżyserii podjął się natomiast Achim Thorwald, doświadczony scen niemieckich. Karierę zaczynał w latach 70. jako aktor, ale potem całkowicie poświęcił się reżyserii. Był m.in. szefem teatrów w Würzburgu, Münster i Wiesbaden, od 2002 roku piastuje stanowisko dyrektora naczelnego Badisches Staatstheater w Karlsruhe. W dorobku reżyserskim ma m.in. inscenizacje „Ariadny na Naxos” Straussa, „Cyrano de Bergerac” Alfano, „Wolnego strzelca” Webera i „Otella” Verdiego.

Każda wagnerowska premiera jest u nas wydarzeniem, nawet jeśli polskie teatry mają odwagę wystawić tylko wczesne, a więc skromniejsze dramaty niemieckiego kompozytora.

Nad „Tannhäuserem” Richard Wagner zaczął pracować w Paryżu, dokąd udał się na początku lat 40. XIX wieku, by zdobyć sławę. Był człowiekiem głodnym sukcesu. Dotąd tułał się bowiem po prowincjonalnych teatrach niemieckich, dyrygując kiepskimi przedstawieniami, nawet jeśli były to dzieła, o których wyrażał się z szacunkiem, takie choćby jak „Norma” Belliniego. Własnych „Boginek” nie udało mu się wprowadzić na scenę, prapremiera „Zakazu miłości” w Magdeburgu w 1836 roku zakończyła się katastrofą. „Rienzi” ciągle czekał, aż zainteresuje się nim jakiś teatr.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla