Jak zauważył wczorajszy „Los Angeles Times”, Krystian Zimerman pod koniec sobotniego recitalu cichym, ale pełnym gniewu głosem oznajmił też, że to jego ostatni występ w Ameryce.

Decyzję uzasadnił polityką zagraniczną USA. Wspomniał też o obozie Guantanamo na Kubie. Około 30 – 40 osób opuściło salę, niektórzy przeklinając. – Są tacy, którzy na sam dźwięk słowa armia zaczynają maszerować – powiedział Krystian Zimerman.

– To artysta, który od lat publicznie sprzeciwia się wojnom i przekonuje, że wszystkie spory można rozwiązywać bez użycia siły. Jego wypowiedź w Los Angeles była więc tylko kropką nad i – tłumaczy „Rz” Andrzej Haluch, szef Warszawskiego Impresariatu Muzycznego, który od lat organizuje koncerty Krystiana Zimermana.