[link=http://www.rp.pl/galeria/276815,1,328827.html" "target=_blank]Zobacz galerię fotografii[/link]
Piękna flotylla ponad stu jednostek pojawiła się pod pełnymi żaglami w Zatoce Gdańskiej już po raz czwarty. Pierwszy był w 1974 roku, kiedy zorganizowano tzw. Operację Żagiel, następne w 1992 i 2003. Każdy, kto widział, przyzna, że to wspaniały widok.
[b]Punktem kulminacyjnym imprezy była niedzielna parada wszystkich jednostek, które zasłoniły horyzont. Żaglowce przepłynęły w swej całej okazałości z Gdyni do Gdańska. Tam zawróciły i wyruszyły w rejs do Sankt Petersburga.[/b]
Te największe statki, z klasy „A”, naprawdę są wysokie, budzą podziw dla wyobraźni konstruktorów i sprawności załóg. Niektóre bardzo łatwo rozpoznać – wyróżnia się zwłaszcza ogromny czteromasztowy „Siedow” z Rosji czy niemiecki trójmasztowiec „Alexander von Humboldt” z zielonymi żaglami.
Zgodnie z nazwą zlot to także sportowa rywalizacja, regaty pomiędzy czterema portami-gospodarzami. Wszystko zaczęło się w Gdyni - z niej żaglowce popłynęły wyścigowym tempem do St. Petersburga. Stamtąd popłyną do dawnej stolicy Finlandii – Turku. W tej części rejsu nie ma wielkiego ścigania, jest poznawanie się i wymiana załóg. Ostatni etap to znów prawdziwe regaty z metą i wielkim finałem w litewskiej Kłajpedzie.