Jakie w PRL kręcono lody

Bambino o kształcie mydła na patyku trzeba było jeść szybko. Inaczej lody oddzielały się od swojego "kręgosłupa"

Aktualizacja: 03.07.2009 20:07 Publikacja: 03.07.2009 19:10

Jakie w PRL kręcono lody

Foto: Forum

Red

Lody to symboliczne dziecięce marzenie. Te nasze wspomnienia są dość jednolite i niekoniecznie… dobre.

Dzisiejsze 30-latki i starsi rodacy pytani o lodowe rarytasy z PRL najczęściej wspominają bambino. Była to najpopularniejsza letnia marka w najweselszym baraku Układu Warszawskiego. Polacy mogli się nią rozkoszować od początku lat 60., gdy kupiliśmy maszyny od Duńczyków.

Już ten fakt pokazuje specyfikę i dynamikę ówczesnej oferty spożywczej. W gospodarce socjalistycznej wiele państwowych zakładów produkowało ten sam przysmak o uroczej nazwie pochodzącej od włoskiego słowa oznaczającego "dziecko". W zależności od wytwórcy lody miały nieco inny smak i różne opakowania. Oferowano, czy raczej "rzucano", wówczas: kawowe, śmietankowe, owocowe oraz mieszane. Najczęściej, przynajmniej w Krakowie, można było dostać kawowe, zaś ku memu żalowi, najrzadziej o smaku owocowym.

Wtórne zastosowanie patyczka

Lody Bambino miały i mają do dziś formę wydłużonego mydła na drewnianym patyku. Wariant bezpatyczkowy nosił nazwę Calypso. Lody należało zajadać dość szybko, najlepiej gryząc. Lodowy "kręgosłup" miał po zjedzeniu, w czasach, gdy wszystko mogło się przydać, różne zastosowanie. Jak pisze Bartek Koziczyński w "333 pop-kulturowych rzeczach… PRL", patyczek "znajdował wtórne zastosowanie w domowej profilaktyce zdrowotnej". Chodzi o sposobność zbadania stanu gardła, zwłaszcza małego konsumenta.

Pingwiny i papier pakowy

Lody były dystrybuowane przez legendarnych lodziarzy zapamiętanych szczególnie z plaż. Na internetowym forum ktoś wspomina wołanie reklamowe jednego z nich: "Looooody Calypso na śmietanie, kto poliże temu....".

Niżej od bambino stały pingwiny. Jedna z uczestniczek forum pisze: "Te lody Pingwin to były takie żółtawe, "śniegowe" (tzn. takie trochę szorstkie w smaku) i miały kształt walca na patyczku?". Sprzedawano je podczas pochodów pierwszomajowych lub nad Bałtykiem. "Jeśli to te – to były najpyszniejsze lody, jakie jadłam – nie ma już takich smaków". Inna dorzuca: "Lody Pingwin w Gdańsku nazywały się Mewa". Ktoś dokłada hasło lodziarza: "Lody, lody, lody Mewa, bo wiaaaaatr powiewa!". Robert pingwiny zapamiętał inaczej: "Występowały w dwóch postaciach: bladożółte i w czekoladopodobnej polewie. Ich smak nasuwał podejrzenie, że zostały zrobione z wody użytej do umycia pojemnika po lodach. Pingwiny opakowane były jak w papier pakowy".

Lody włoskie pojawiły się w ofercie prywaciarzy w latach 70. Produkowano je dzięki importowi używanych maszyn zachodnich. Oferowano głównie śmietankowe. Do dziś można trafić na owe skręcone lody.

Ciepłe lody

Oryginalną ofertą tamtych czasów były ciepłe lody. Prawdziwy wafelek lodowy wypełniała słodka pianka. Smak niczym się nie różnił od ciastek, więc chodziło chyba tylko o możliwość kupienia dziecku czegoś zamiast lodów. O dziwo wynalazek ten przetrwał do dziś.

Zapytałem Stanisława Sargę, właściciela niepozornej, ale słynnej z przepysznych gałkowych lodów firmy przy ulicy Starowiślnej w Krakowie, o jego branżę w okresie PRL: – Problemy mieliśmy ze wszystkim, od surowca począwszy. Ale wydaje mi się, że zbyt był gorszy niż teraz. Lody nie były tak popularne.

W książce "333…" można też znaleźć informację, jak wyglądała lodowa przepaść między PRL, a kochającymi mrożone pyszności Amerykanami: "w 1968 r. wyprodukowano w Polsce 11 tysięcy ton "lodów przemysłowych", co dawało 0,3 kg na mieszkańca rocznie. W Stanach przypadało wtedy 12,5 kilograma na głowę, ale nawet zimna Islandia szczyciła się 2 kg".

Sam minister wyszedł z wody

Uboga oferta lodowa w Polsce nie przeszkadzała w rozmaitej twórczości wierszowanej. Zresztą, kto wie, może właśnie trudność z zakupem dawała natchnienie? Zapewne jakiś lodziarz nawoływał: "Sam minister wyszedł z wody, by skosztować moje lody. Mężu, mężu nie bądź głupi, niech ci żona loda kupi".

Ale z pewnością nikt parający się produkcją czy sprzedażą lodów nie wymyśliłby tego: "Lody Pingwin, lody Miś – nie masz forsy palce gryź! " (lody Miś produkowała słynna lodowa familia Grycan). Tylko że wówczas zazwyczaj nie była to kwestia braku funduszy. Lody były tanie. Jak były...

Lody to symboliczne dziecięce marzenie. Te nasze wspomnienia są dość jednolite i niekoniecznie… dobre.

Dzisiejsze 30-latki i starsi rodacy pytani o lodowe rarytasy z PRL najczęściej wspominają bambino. Była to najpopularniejsza letnia marka w najweselszym baraku Układu Warszawskiego. Polacy mogli się nią rozkoszować od początku lat 60., gdy kupiliśmy maszyny od Duńczyków.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"