Ze względu na niepewną pogodę przedostatni koncert tegorocznego Jazzu na Starówce przyciągnął tylko prawdziwych fanów. W szczególności miłośników nastrojowego brzmienia spod znaku wytwórni ECM, a Bobo Stenson Trio należy do najwybitniejszych jego reprezentantów. W ubiegłym roku ukazał się ich nowy album „Cantando”, ale utwory z tej płyty wcale nie zdominowały wieczoru.

Otwierający koncert utwór wprowadził słuchaczy w konsternację, bo kojarzył się z jakąś polską melodią ludową. Chwytliwy temat, który z łatwością można było nucić, i rytmiczny akompaniament kontrabasisty Andersa Jormina oraz perkusisty Jona Fälta aż zachęcały do kołysania się. Okazało się, że to kompozycja Lorensa Brolina „Polska of Despair” z albumu Stensona „Serenity”. Polska zaś to grupa skandynawskich tańców wywodząca się od naszego poloneza.

Nie mogło zabraknąć melancholijnych tematów, z których słynie trio, jak „M”, w którym Stenson i Jormin urzekli subtelną wrażliwością na brzmienie. Tempo przyspieszyło w totalnie improwizowanym utworze „Pages” i „Race Face” Ornette’a Colemana ze zmiennym tempem. Znakomite były dwa bisy: „El Corazon” Dona Cherry’ego i pożegnalna ballada inspirowana klasyczną kompozycją Henry’ego Purcella „Music for a While”. To był najlepszy z koncertów tegorocznej edycji festiwalu.