Reklama

Patriotyzm w rytmie rapu

"39/89 Zrozumieć Polskę", archiwalne nagrania z lat 1939 – 1989 splecione z muzyką filmową przyprawiają o dreszcze

Publikacja: 17.09.2009 09:36

L.U.C z albumem "39/89". W sklepach muzycznych od czwartku

L.U.C z albumem "39/89". W sklepach muzycznych od czwartku

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

"Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną" – minister Beck przemawia dumnie wśród szumów i trzasków. Cichną entuzjastyczne brawa i coraz wyraźniej słychać zapowiedź tego, co nastąpi: biją dzwony, wiolonczela łączy się z żałobnym śpiewem.

W ten słowiański smutek wkracza złowrogi rytm hitlerowskich butów, rozlega się histeryczny głos Führera. I nagle łomot. Coś jak hiphopowy bit i uderzanie w potężny bęben. Zmiksowane, przenikliwe dźwięki sypią się na głowę. Jest pod nimi jakiś komunikat, ledwo słyszalny, bo wokół wszystko się wali i rozpada. Wreszcie wyłania się głos radiowego spikera: "Dziś rano o godzinie piątej minut czterdzieści oddziały niemieckie przekroczyły granicę polską, łamiąc pakt o nieagresji". Pada nieodwracalne: "A więc wojna!".

[srodtytul]Starzyński to jest moc[/srodtytul]

Tak zaczyna się "39/89 Zrozumieć Polskę", trwający 66 minut i 16 sekund muzyczny album, którego słucha się w napięciu. Zabiera w podróż po polskiej historii. Po wojennym kataklizmie przez mroczny i groteskowy PRL aż do podniosłych, przesyconych nadzieją wydarzeń w gdańskiej stoczni.

– Chciałbym, żeby ludzie traktowali tę płytę jak film. Wrócili do domu, wyłączyli telefony, usiedli w fotelu i posłuchali całości w skupieniu – mówi L.U.C, twórca albumu. Wydobył archiwalne przemówienia Starzyńskiego, Paderewskiego, Cyrankiewicza, Gomułki, Jana Pawła II, Wałęsy i innych. Głosy zatopił w muzyce. Posklejał hiphopowymi skreczami, otoczył klimatem ścieżki filmowej.

Reklama
Reklama

– Te materiały to potęga – mówi o wojennych nagraniach. – Zapisały się na nich prawdziwe wydarzenia, głosy ludzi postawionych w obliczu niepojętej dziś tragedii. Bo jak wyobrazić sobie, że jutro zjawiają się tu Niemcy i zabijają nas, bombardując zabytki i sklepy z karmą dla chomików? – pyta L.U.C, który, gdy został sam na sam z taśmami w archiwum Polskiego Radia, przeżył szok. – Uderzyły mnie przemówienia Starzyńskiego.

"Obywatele! Co chwila tysiące faktów, tysiące zjawisk, które umacniają wiarę w nieśmiertelne, niezniszczalne siły ludu polskiego! (...) Dzisiaj w Warszawie każdy ma moc ducha, który pozwoli przetrwać (...)". Starzyński, charcząc i dysząc z determinacją, przebija się jakby spod gruzów.

– Pomyślałem: co za głos, jaka moc! Brzmiał tak aktorsko i tak autentycznie – wspomina L.U.C – Jestem pod wrażeniem klasy naszych przedwojennych polityków, wspaniałej retoryki. Nie można jej porównać do dzisiejszego bełkotu i afer partyjnych liderów. Te nagrania pokazują, że Polacy byli narodem wysokiej kultury, pielęgnującym mocarstwowy mit. Moja płyta ma – bez chorego nacjonalizmu – kultywować legendę naszej siły. Jesteśmy tytanowym narodem, pełnym ideałów, solidarnym i pozytywnym. A nie pobitym na podwórku chłopcem – ciągle smutnym i sfrustrowanym.

[srodtytul]Sztampoland narodził się po wojnie[/srodtytul]

L.U.C, z wykształcenia prawnik, historię wykuł na egzaminach, ale polskość odkrył w sobie niedawno. Nazywa się Łukasz Rostkowski, ma 28 lat, jest producentem, raperem i kompozytorem.

Stworzył Kanał Audytywny, jeden z najciekawszych w ostatnich latach awangardowych projektów muzycznych. Nagrał "Planet L.U.C", album z pogranicza muzyki, filmu i literatury, na którym rozprawiał się z naszym "sowiet mentalem". – To była płyta o sztampolandzie i o tym, jak siebie nie szanujemy. O królowej prowizorce. Zacząłem szukać przyczyn tego stanu. Jego geneza tkwi w latach 39/89. Stąd nowy projekt.

Reklama
Reklama

Urodził się w Zielonej Górze, teraz mieszka we Wrocławiu. – W porównaniu z Warszawą to inny świat. Ziemie, które żyją własnym życiem – opowiada. – Wspomina się tam przesiedlenia, zajmowanie poniemieckich domów, szmuglowanie papierosów do Niemiec. Niewiele tam patriotyzmu. Oczywiście, mamy polskie paszporty, chodzimy na mecze reprezentacji, ale ludzi fascynuje raczej to, że mogą wskoczyć na autostradę i szybko pojechać w Alpy.

Kiedy przed dwoma laty L.U.C spędził kilka miesięcy w Warszawie, coś się wydarzyło. – Rozmawiałem z rdzennymi warszawiakami. Byłem zdumiony, jak mocno podkreślają swój patriotyzm, związek z Warszawą i powstaniem. Tu każdy kogoś stracił. Tutaj Polskę się ceni. Ludzie chodzą w labiryncie brzydolągów, wiedząc, dlaczego tak to wszystko wygląda.

[srodtytul]Polska jako zło konieczne[/srodtytul]

Tak narodził się pomysł na album. "Zrozumieć Polskę" trafi do sklepów 17 września. Jest pierwszym elementem multimedialnego projektu, poprzez który L.U.C chce opowiadać historię młodym. Płyta jest ścieżką dźwiękową filmowej animacji. Powstanie ona w studiu Platige Image, z którym współpracuje Tomasz Bagiński.

– Film będzie pełen uproszczeń i pewnie wzbudzi kontrowersje – mówi L.U.C. – Ale on nie ma rozprawiać się z przeszłością, tylko pokazać fascynującą waleczność i odwagę. Dotrzeć do młodzieży można przez multimedia.

Do pracy nad płytą L.U.C zabrał się także dlatego, że w całym kraju roczniki maturalne 1985– 2005 uczyły się historii II wojny światowej i PRL w pośpiechu, po łebkach, tuż przed maturą. I pod warunkiem, że nauczyciele zdążyli przerobić z nimi wcześniejszy program.

Reklama
Reklama

– W efekcie całe pokolenie Polaków nie ma pojęcia o wydarzeniach, które determinują, jakim krajem jesteśmy – ocenia muzyk. – Dla nich Polska to kłótnie w Sejmie, słaba piłka, kiepskie drogi.

L.U.C uważa, że skutek braku historycznej wiedzy wyrażają liczby. – W ostatnich latach z kraju wyjechało około miliona moich rówieśników. Nie śmiem ich krytykować – potrzebowali pracy, a Polska czasów przemiany wielu zawiodła, jak rozrusznik w maluchu. Jednak opuszczenie Polski dla wielu było zbyt łatwe, bo życie tu traktowali jak zło konieczne. Może gdybyśmy umieli chwalić się historią, zamiast straszyć teczkami, młodzi czuliby wdzięczność i dumę z tego, że dziś mogą tak wiele.

[i]Premiera albumu odbędzie się w środę na festiwalu filmowym w Gdyni, w zaciemnionym kinie.[/i]

"Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną" – minister Beck przemawia dumnie wśród szumów i trzasków. Cichną entuzjastyczne brawa i coraz wyraźniej słychać zapowiedź tego, co nastąpi: biją dzwony, wiolonczela łączy się z żałobnym śpiewem.

W ten słowiański smutek wkracza złowrogi rytm hitlerowskich butów, rozlega się histeryczny głos Führera. I nagle łomot. Coś jak hiphopowy bit i uderzanie w potężny bęben. Zmiksowane, przenikliwe dźwięki sypią się na głowę. Jest pod nimi jakiś komunikat, ledwo słyszalny, bo wokół wszystko się wali i rozpada. Wreszcie wyłania się głos radiowego spikera: "Dziś rano o godzinie piątej minut czterdzieści oddziały niemieckie przekroczyły granicę polską, łamiąc pakt o nieagresji". Pada nieodwracalne: "A więc wojna!".

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama