[srodtytul]Film: Młodzi zamiast superprodukcji[/srodtytul]
Polskie kino ma za sobą dobry rok, a rozkwit zawdzięcza... kryzysowi. Bez pomocy zubożałej TVP nie udało się, niestety, zrealizować od dawna zapowiadanych wielkich fresków historycznych. Ale, paradoksalnie, dzięki temu, że superprodukcje nie zżarły pieniędzy kinematografii, powstała rekordowa liczba obrazów skromniejszych. Według danych Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – około 60.
Za kamerą stanęli twórcy, tac, jak: Wajda, Morgenstern, Holland, Zanussi, Gliński, Bugajski czy Falk. Przede wszystkim jednak stanęło za kamerą nowe pokolenie reżyserów. I właśnie debiutanci oraz autorzy drugich filmów odświeżyli nasze kino, wnosząc swoją energię, niekonwencjonalne spojrzenie na świat, niebanalny język.
20 lat po transformacji pojawiły się wreszcie filmy rozliczające peerelowską przeszłość. Świetnie zrealizowane, uciekające od czarno-białych schematów. Długo na takie obrazy czekaliśmy, zazdroszcząc Niemcom von Donnersmarcka czy Rumunom – Cristiana Mungiu.
W rewelacji ostatniego sezonu – „Rewersie” – Borys Lankosz, opowiadając historię omotanej przez ubeka młodej kobiety z inteligenckiej rodziny, żonglując między dramatem, thrillerem i czarną komedią, oddał całą grozę stalinizmu.