Jak w reklamie wygląda polski senior? Łamie go w kościach, więc musi wziąć ketopron. Może jeść jabłka i orzechy, jeśli użyje kleju do sztucznych szczęk. Zażywszy geriatryczną odżywkę, którą dostał na Gwiazdkę od wnuków (bo jego na nią nie stać), wybierze się z babcią na wycieczkę 30-letnim fiatem 125p. O ile babcia znajdzie czas, gdyż zajęta jest pieczeniem ciast na margarynie dla wnuków. Ostatecznie starszy pan, jako dobrze utrzymany niemiecki dziadek, da wnuczkowi cukierki Werters, zachwalając je jako słodycze od pokoleń, chociaż każde polskie dziecko wie, że nasze są krówki i kukułki.
Starsza osoba nie liczy się jako konsument, bo nie liczy się społecznie. Znikł dawny respekt dla starości, jej mądrości i doświadczenia. Dzisiaj wiedzę ma wujek Google, a władzę nad technologiami sprawuje młodość. Wnuk protekcjonalnie wyjaśni dziadkowi, jak posługiwać się nowym modelem komórki, lub pokaże, co to Facebook.
Nie ma u nas Florydy z jej zasobem zamożnych emerytów, ich zapałem shoppingowym i portfelami. Niemiecki emeryt spędza wakacje w Toskanii, korzysta z życia. U nas wychowuje wnuki, liczy, czy do pierwszego wystarczy na lekarstwa, i jeździ do Biedronki po tańszy cukier.
Ale i u nas, gdy starość przestała być straszna wskutek zmian kulturowych, reklama doszła do wniosku, że można na niej zarobić. Tylko czy konsument 65+ ma wartość jako jednostka niezawisła czy jako dodatek do rodziny?
W każdym razie trzeba zacząć brać go pod uwagę, bo w wiek emerytalny wchodzą coraz to nowe roczniki i nie wszyscy będę mieli dochody ze starego portfela. Tych, którzy ukończyli 65 lat, jest już 7,5 miliona, w 2030 r. według rządowych prognoz może być 10,6 mln. Jest o kogo walczyć.