Z Robin Hoodem przez Anglię

Szlakiem legendy: Spotkałem Robin Hooda. Odwiedziłem jego kryjówkę w Lesie Sherwood. Strzelałem z łuku jak on. Wcale nie zmyślam

Publikacja: 22.07.2010 20:00

Katedra w Lincoln – częściowo romańska, częściowo gotycka – jest jedną z najpiękniejszych i najwięks

Katedra w Lincoln – częściowo romańska, częściowo gotycka – jest jedną z najpiękniejszych i największych katedr w Anglii. Władze Kościoła Anglikańskiego zgodziły się, by zagrała opactwo westminsterskie w filmie „Kod Leonarda da Vinci”. Fragmenty scenografii sprzedano później, a pieniądze przeznaczono na remont zabytku.

Foto: Fotorzepa, Filip Frydrykiewicz F.F. Filip Frydrykiewicz

– Rycerze na koniach zjeżdżali galopem z tego wzniesienia – pokazuje Janette. – A tu, gdzie teraz stoimy, i tam na górze stały kamery. Janette była świadkiem kręcenia filmu „Robin Hood” Ridleya Scotta, który miał premierę w maju tego roku. Na dwa dni filmowcy zjechali do parku narodowego w środkowej Anglii, Peak District. Było dużo zamieszania, ze stadnin w całym kraju zwożono wypożyczone konie, przebierano setki statystów.

Film Scotta ożywił zainteresowanie legendarnym banitą, którego historię opowiadają sobie od 800 lat kolejne pokolenia. Wiedziony sentymentem wyruszyłem do Anglii śladami bohatera legendy.

[srodtytul]Peak bez szczytów[/srodtytul]

Teraz znowu tam, gdzie rozgrywały się bitewne sceny, spokojnie pasą się owce. Jak sto i tysiąc lat temu. Zielone łąki na pagórkach Peak District znakomicie się do tego nadają.

Rozciągający się między Derby a Manchesterem Peak District został parkiem narodowym w 1951 r. jako pierwszy w całej Wielkiej Brytanii. Wbrew nazwie nie ma tu wysokich szczytów. Najwyższy, Kinder Scout, liczy sobie zaledwie 636 m n.p.m. Ale Anglicy chętnie go odwiedzają. Rocznie 22 miliony turystów (rekord Europy!) przemierzają 2900 km ścieżek – pieszo, na rowerach i konno. Wspinają się na skałki, uprawiają paragliding, spływy rzekami, penetrują liczne jaskinie. Na szczęście park nie jest mały, mierzy 1437 km kw., to ponad dwa razy więcej niż największy park narodowy w Polsce, Biebrzański (592 km kw.).

Peak District dzieli się na dwie części: Black Peak na północy i White Peak na południu. Dla pierwszej, zbudowanej na podłożu z piaskowca, typowe są mokradła, wrzosowiska, lasy liściaste, rozpadliska. W drugiej przeważa wapień. Teren jest łagodnie pofałdowany, choć miejscami wzgórza mają całkiem strome zbocza. Ten właśnie krajobraz wykorzystali filmowcy.

W letni sobotni dzień drogą nad rzeką wijącą się dnem doliny ciągną tłumy. Ludzie rozkładają się na polanie na piknik, pływają pontonami po rzece, czytają książki na trawie, podjadają przyniesiony prowiant. Sielanka.

Czy Robin Hood zapędził się kiedyś w te okolice? Niewykluczone, bo choć jego królestwem był przecież położony kilkadziesiąt kilometrów na wschód Las Sherwood, w średniowieczu ówczesna puszcza rozciągała się bardzo szeroko. Mógł więc wędrować w różne strony. Tym bardziej, że szeryf z Nottingham wciąż nie dawał mu spokoju, przeczesując las w jego poszukiwaniu. Zresztą, czyż nie potwierdza tej teorii grób Małego Johna odkryty w miejscowości Hathersage leżącej w Peak District?

[srodtytul]Pod starym dębem[/srodtytul]

„Sherwoodzki las kąpał się w potokach złocistego słonecznego światła. Nawet w przepastnych głębinach jego zarośli, w gęstwinie drzew posplatanych potężnymi konarami trudno było znaleźć miejsce cieniste, do którego nie dotarłaby gorącymi podmuchami upalna lipcowa spiekota”*.

[wyimek][b]Zobacz [link=http://www.rp.pl/galeria/247285,512415.html]więcej zdjęć z podróży szlakiem Robin Hooda[/link][/b][/wyimek]

Najwyższy czas udać się do serca krainy Robin Hooda. Ciemny, gęsty, tajemniczy, może trochę groźny. Pełen jarów, zwalonych starych drzew, splątanych zarośli. Taki jawi się naszej wyobraźni Las Sherwood, takim pokazuje go Ridley Scott. Współczesny Las Sherwood odbiega jednak od tego obrazu. Jest jasny, przyjazny, choć też trochę tajemniczy. Charakter nadają mu białożółte pnie brzóz, których jest tu najwięcej. Wśród nich widnieją czarne, grube dęby. – Brzozy rosną szybko, ale nie żyją długo, najwyżej 80 lat – opowiada mi John, lokalny historyk. – Szybciej więc padają. Inaczej niż dęby. Te rosną powoli, za to żyją nawet dziesięć razy dłużej. W puszczy zadomowiły się też długowieczne cisy – to z ich sprężystego drewna średniowieczni wojowie robili łuki.

Szacuje się, że w Lesie Sherwood (423 ha) zostało 900 dębów w wieku co najmniej 300 lat. Ich powykrzywiane, szeroko rozpostarte konary przypominają nieregularne poroża jeleni. A właśnie, czy w lesie żyją jeszcze dzikie zwierzęta, jak za czasów Robina? – Żyją, między innymi jelenie. Widziałem jednego dwa tygodnie temu. Ale to było drugi raz w ciągu dziewięciu lat, odkąd tu pracuję – mówi John.

Choć krzyżuje się tu wiele dróg i ścieżek, wszystkie prowadzą w jedno, najważniejsze miejsce – na polanę, na której rośnie Major Oak. Wielki dąb, świadek historii ostatnich 800, a może nawet 1000 lat. Jak nasz dąb Bartek. Mimo wieku i licznych podpórek podtrzymujących najcięższe konary trzyma się całkiem dobrze, robi wrażenie dumnego i niepokonanego.

Jego liczący 10 metrów w obwodzie pień jest już pusty. Legenda mówi, że był on kryjówką wesołej kompanii Robin Hooda. Miło wyobrazić sobie, jak szeryf ze swymi ludźmi krąży wokół drzewa i dziwi się, gdzie zniknął ścigany bandyta. – To ładna historia, ale musimy pamiętać, że 800 lat temu ten dąb dopiero wzrastał – powstrzymuje moją fantazję John.

Wśród lasów Sherwood leży niewielka, niczym niewyróżniająca się miejscowość Edwinstowe. Dla miłośników przygód banity to jednak ważny przystanek – na progu tutejszego kościoła NMP Robin Hood wziął ślub z Marianną. Nic to, że kościół powstał dużo później, niż datuje się działalność Robina, poprzedni w tym miejscu miał stać jeszcze w VII wieku.

John wiezie mnie teraz krętą lokalną drogą, aż naszym oczom ukazuje się dziwnie niesymetryczne gmaszysko na środku rozległego parku. To pozostałość średniowiecznego Newstead Abbey. Jeśli prawdą jest, że w bandzie Robina był mnich – braciszek Tuck – to musiał pochodzić z tego klasztoru. Klasztor Augustianów został sekularyzowany w XVI wieku przez Henryka VIII, ale jego część służyła za siedzibę rodowi Byronów, stąd dziś zabytek znany jest głównie jako dom poety lorda Byrona.

[srodtytul]Dzik trafiony w zad[/srodtytul]

„Młodzian odrzucił kaptur z głowy na plecy (...). Szare oczy z uwagą patrzyły w cel. Sprężył mięśnie nóg i ramion. Trzymał przez chwilę napięty łuk. Furknęła strzała (...). Chwiejąc się jeszcze lekko, tkwiła w samym środku czarnej plamy na tarczy”. Tak Robin został zwycięzcą turnieju łuczniczego. Postanawiam iść w jego ślady. Przynajmniej spróbować. Wprawdzie nie ogłoszono żadnego turnieju w Nottingham, ale w drodze do tego miasta zjeżdżam do Lockwell Hill Activity Centre pod Newarkiem, by wziąć lekcję łucznictwa. W zagajniku na stojaku czekają łuki i rozstawione na stelażach tarcze. Instruktor robi krótki wykład, jak stać (nogi rozstawione, mocno wsparte o grunt), naciągać cięciwę (łokieć wysoko uniesiony, dłoń dochodzi do policzka na wysokości oka) i mierzyć (obserwować grot strzały i cel) i wypuszczam pierwszą strzałę. Potem drugą, dziesiątą i dwudziestą. Każda kolejna wbija się celniej. Po serii strzałów do tarczy z namalowanych kół przechodzimy do tarczy ze zdjęciem jelenia, a na koniec dzika (zwierzę trafione w zadek z 20 kroków co najwyżej dałoby nogę). – W średniowieczu schwytanym łucznikom przeciwnika obcinano dwa środkowe palce, by nie mogli naciągać cięciwy – ostrzega, widząc moje postępy, instruktor. Tak przygotowany jadę do miasta szeryfa.

[srodtytul]Najsłynniejszy syn Nottingham [/srodtytul]

„Właśnie w Nottingham odbywał się wielki jarmark, na który zjechało z różnych stron mnóstwo ludzi. (...) Liczni przekupnie rozłożyli stragany pełne przeróżnych towarów. Kobiety z zachwytem oglądały brosze, naszyjniki, pierścienie. Mężczyźni woleli patrzeć na miecze z hartowanej stali albo szmelcowane pancerze”.

Nie inaczej jest i dzisiaj. Pierwsze kroki kieruję do zamku stojącego na skale. Przez szeroką bramę wlewa się strumień ludzi. Okazuje się, że za wysokimi murami trwa średniowieczny jarmark. Dookoła polany stanęły namioty kupców i warsztaty rzemieślników. Ktoś pokazuje przywiezione miecze, topory i tarcze, inny demonstruje, jak rozpalić ognisko z pomocą huby, w innym namiocie kobiety wyszywają wzory na tkaninie. Robin Hood i Marion mogliby się tu nieźle zaopatrzyć.

Wtem ze środka placu rozlega się krzyk. Wybuchła awantura między trzema rycerzami, która przekształca się w walkę dwóch z nich na miecze. Szybko jednak czarny charakter zostaje pokonany i pada na ziemię przygwożdżony mieczem rywala. Choć w średniowieczu Nottingham było siedzibą ciemiężyciela Robin Hooda, szeryfa sprawującego w imieniu króla sądy, ściągającego podatki i pilnującego, by nikt nie śmiał polować w królewskich lasach, dziś miasto za swego syna uważa... Robin Hooda, a obecny szeryf Leon Unczur (sic!) promuje Nottingham jako miasto owego banity. Pod murami zamku stoi niewielki pomnik napinającego łuk Robina, jego sylwetka widnieje na T-shirtach „I love Nottingham” i na reklamach sprzedawanej w pubach loterii, a lokalny browar wypuścił piwo Robin Hood, którego można się napić w pretendującym do miana najstarszego pubu w Anglii Ye Olde Trip to Jerusalem, mieszczącego się w... skale pod zamkiem. Z tego miejsca ruszali na wyprawy krzyżowe rycerze.

[srodtytul]Robin Hood Entertainment [/srodtytul]

Wreszcie spotykam Robin Hooda we własnej osobie. Pociągła twarz, krótko przystrzyżona broda, długie włosy. A przede wszystkim skórzany strój, sakiewka przy pasie, łuk i kołczan ze strzałami. Ade Andrews jest zawodowym Robinem, odgrywa jego postać w filmach, udziela się podczas jarmarków, oprowadza turystów. Zgadza się pokazać mi Nottingham i opowiedzieć jego historię. Stoimy na stopniach Muzeum Sprawiedliwości. W podziemiach budynku zajmującego miejsce dawnego sądu odkryto średniowieczny loch. – Niektórzy nie mają wątpliwości, że to właśnie w nim uwięziono swego czasu Robin Hooda, kiedy ten przybył na mszę do kościoła Najświętszej Marii Panny – opowiada Ade.

Nottingham nie w średniowieczu, lecz w XVIII i XIX wieku przeżywało największy rozwój. Wyspecjalizowało się wówczas w produkowaniu koronek, niezwykle modnych w kobiecych strojach. Złoty interes upadł dopiero na początku XX wieku, gdy koronki wyszły z mody, a jednocześnie pojawiła się zamorska konkurencja. Dziś o tamtych czasach przypominają dawne fabryki i magazyny z czerwonej cegły, z szerokimi bramami pozwalającymi wjeżdżać wozom konnym i dużymi oknami wpuszczającymi dużo światła pracującym kobietom. Pięknie odnowione i adaptowane na biura, restauracje i mieszkania.

Coś zostało jednak z handlowych tradycji Nottingham, bo dziś jest ono w pierwszej piątce najbardziej „zakupowych” miast Anglii. Shopping rządzi. Ulice gęsto oblepione są sklepami, a w śródmieściu rozpychają się wielopoziomowe centra handlowe. I tak jak zamek symbolizuje dawne czasy w Nottingham, tak symbolem nowych jest pasaż handlowy królujący w samym centrum miasta. Istna świątynia handlu – gmach przypomina klasycystyczny kościół z kolumnowym portykiem od frontu i wysoko sterczącą kopułą na skrzyżowaniu „naw”.

[srodtytul] Magna Carta nie dla banity [/srodtytul]

Do średniowiecza wracam w Lincoln. Szczyt wzgórza, na którym jeszcze starożytni Rzymianie założyli osadę, zajmuje urocze stare miasto. Mieszają się tu domy i kamieniczki z różnych epok – od kamiennych normańskich po XIX-wieczne. Nad brukowaną, stromą uliczką schodzącą ze wzgórza powiewają stylowe szyldy, a wyżej, ponad czerwonobrunatnymi dachami, złoci się w słońcu sylweta romańsko-gotyckiej katedry. Kontrastuje z szarymi murami twierdzy założonej jeszcze przez Wilhelma I Zdobywcę w 1068 r. Nastrój miejsca przenosi nas w czasie, ale trzeba pamiętać, że w 1202 roku w siedmiotysięcznym Lincoln odnotowano 114 morderstw, 89 rabunków, 65 zranień i 49 gwałtów.

Ale co łączy Lincoln z Robinem? Można powiedzieć, że miasto go ubierało. Tak jak zresztą wielu innych obywateli hrabstwa. Po prostu Lincoln było ośrodkiem produkcji popularnego w średniowieczu wełnianego materiału barwionego na kolor ciemnozielony. Ukrywającemu się w lesie łucznikowi strój z „lincoln green” musiał być szczególnie przydatny. „Robin ubrany w obcisły strój z zielonego sukna (...) na głowie [miał] zieloną czapeczkę z bażancim piórem”.

Z mierzącej 83 m wieży katedry dostrzec można skraj Lasu Sherwood. Katedra jest nie tylko jedną z najokazalszych w całej Anglii, ale przede wszystkim jest niezwykle piękna i harmonijna. Jej romańską jeszcze fasadę zdobią umieszczone wysoko szeregi drobnych kolumn. Portale obramiają misternie rzeźbione uskoki. Na jednym z nich, wśród wielu postaci, dostrzegam łucznika w kapturze.

Wewnątrz otwiera się przed wchodzącymi szpaler potężnych kolumn podtrzymujących wysokie gotyckie sklepienie, gęsto poprzecinane odcinającymi się żebrami. Na końcach nawy poprzecznej widnieją dwa oka – przeszklone witrażami rozety – Oko Dziekana i Oko Biskupa. Zachwycają misternym rysunkiem maswerków.

Zamek w Lincoln 900 lat służył jako garnizon wojskowy i więzienie. Jeszcze w XIX wieku na jego dziedzińcu tracono w obecności tysięcy gapiów skazańców. Teraz w ceglanym budynku więzienia z małymi oknami przechowywany jest niezwykle cenny dokument – oryginał Wielkiej Karty Swobód, Magna Carta Libertatum. Pod pancerną szybą, w półmroku i stale pilnowany przez strażnika muzealnego leży drobno zapisany pergamin. Król Jan bez Ziemi podpisał go w 1225 r. pod naciskiem możnowładców i duchowieństwa. Zgodził się w nim ograniczyć swoją władzę, wprowadzić zasady regulujące zależności władcy i jego wasali. Jedna z najważniejszych mówiła, że nie można więzić i pozbawiać majątku poddanego bez wyroku sądu. Czy gdyby Robin Hood dożył podpisania Magna Carta, znalazłby się jako pozbawiony praw banita w lesie?

[ramka] [b]*[/b] [i]Wszystkie cytaty pochodzą z książki Tadeusza Kraszewskiego „Robin Hood”, Wydawnictwo Miejskie, Poznań 2006. Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 1949 r. Dzięki wielu kolejnym wznowieniom polska młodzież poznawała losy Robin Hooda.[/i][/ramka]

[ramka][srodtytul]Bohater czy rzezimieszek [/srodtytul]

Robin Hood, bohater ludowych podań, to prawdopodobnie zlepek kilku postaci historycznych, chociaż historycy nie wykluczają, że miał jeden pierwowzór. Żył za panowania króla Ryszarda Lwie Serce (1155 – 1199) i jego następcy Jana bez Ziemi (1167 – 1216), ale najstarsza wzmianka o nim pochodzi dopiero z 1360 roku. W późniejszych opowieściach dodano mu Wesołą Kompanię z Małym Johnem, bratem Tuckiem i Willem Szkarłatnym, a w XVI wieku u jego boku pojawiła się Marianna.

Jego zatarg z władzą uosabianą przez urzędnika królewskiego, szeryfa z Nottingham, polegał na tym, że nie podporządkował się prawu leśnemu zakazującemu polowania bez zezwolenia króla. Został wyjęty spod prawa, co oznaczało, że każdy mógł go zabić.

Liczne przeróbki legendy spopularyzowały Robin Hooda jako człowieka walczącego z tyranią, korupcją i niesprawiedliwością szeryfa, a zarazem obrońcę uciśnionych, który łupił bogatych i wspomagał biednych. Robin był mistrzem w strzelaniu z łuku i w walce na miecze. Częściej jednak używał fortelu niż siły.

W zeszłym roku historyk z University of St. Andrews odkrył w archiwach notatkę pewnego mnicha sprzed 550 lat, przedstawiającego Robina jako zwykłego rzezimieszka. Ożywiło to dyskusję o rzeczywistej naturze bohatera legendy.[/ramka]

[ramka][b]Informacje o szlaku Robin Hooda [link=http://visitbritain.pl/campaigns/robinhood]www.visitbritain.pl/campaigns/robinhood[/link][/b][/ramka]

– Rycerze na koniach zjeżdżali galopem z tego wzniesienia – pokazuje Janette. – A tu, gdzie teraz stoimy, i tam na górze stały kamery. Janette była świadkiem kręcenia filmu „Robin Hood” Ridleya Scotta, który miał premierę w maju tego roku. Na dwa dni filmowcy zjechali do parku narodowego w środkowej Anglii, Peak District. Było dużo zamieszania, ze stadnin w całym kraju zwożono wypożyczone konie, przebierano setki statystów.

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"