T-shirt, Biblia, komórka z ładowarką, wizytówki, martensy, okulary słoneczne, komputer... Te i 92 inne przedmioty składają się na stan posiadania Dave’a Bruna, mieszkańca San Diego.
Bruno, mężczyzna żonaty i ojciec trzech córek, rzucił wyzwanie – przez rok będzie żył, mając tylko 100 rzeczy. Opisuje to w swoim blogu guynameddave. Akcja „100 Things Challenge” ma na celu uwrażliwienie społeczeństwa amerykańskiego na problem obsesji konsumpcyjnej. Ma przekonać, że człowiekowi do życia naprawdę potrzeba niewiele.
Dave Bruno stał się sławny. Napisały o nim amerykański tygodnik „Time”, dzienniki angielskie „Guardian” i „Times”, „La Repubblica”, „Financial Times”, francuska „Liberation”. Udziela się na Facebooku i Twitterze. Przygotowuje książkę o swojej akcji (do której dołączyło kilku nowych blogerów).
Odzew, z jakim spotkała się akcja, dowodzi, że Bruno poruszył czułe miejsce naszej cywilizacji. Konsumujemy za dużo, mamy z tego powodu poczucie winy, ale nie potrafimy przestać. Bo jak przestaniemy – tak myślimy – zawali się produkcja, spadnie zatrudnienie, zapanuje bezrobocie, upadnie gospodarka. A co z nauką, techniką? Czy mają się nie rozwijać? W ten sposób, zasłaniając się ważnymi względami społecznymi, kupujemy następny sweter i nowszy model telewizora.
To, że rzeczy nie dają człowiekowi szczęścia, nie jest niczym nowym. Idei ascezy nie potrzebujemy się uczyć od Amerykanów, Europa ma tu lepsze wzory, ze świętym Franciszkiem na czele.