Muzyka z tej płyty wywołuje przywidzenia: przed oczami tańczą Curtis Mayfield, Marvin Gaye, Bobby Womack, Lenny Kravitz i Michael Jackson. Wszyscy są zaklęci w utworach Aloe Blacca, młodego amerykańskiego wokalisty i rapera, który wydał drugi album „Good Things”.
Nawiązania do twórczości poprzedników są subtelne, Blacc to indywidualista – stara się dorównać asom, ale po swojemu. Niesamowita jest „I Need A Dollar” – utwór, który niepozornie wkrada się w pamięć i przywiera na dobre. Zapętlony rytm z początku wydaje się dziwnie znajomy, może nawet nudny. Ale w rzeczywistości słuchamy wzorowej soulowej piosenki, która ożywia tradycje czarnych brzmień. Wszystko w niej jest na swój sposób stare – zamysł, kompozycja, melodia i tekst przypominają czasy, w których nie istniały jeszcze pojęcia takie jak: soul, r&b czy przemysł muzyczny. Aloe Blacc utożsamia się ulicznym grajkiem, który stoi na rogu i śpiewa, by zarobić. Jedyne, co ma na sprzedaż, to opowieść o swym smutnym losie: „Potrzebuję dolara. Bracie, jeśli podzielę się moją historią, czy podzielisz się swym dolarem?” – prosi w refrenie. Z 2010 r. Blacc cofa się do epoki, gdy muzykowanie było tanią, codzienną rozrywką, a krążący po mieście śpiewak miał jedną koszulę. Nie krygował się, nie stroił, nie był gwiazdą – handlował talentem, niepewny jutra. Prosta piosenka Blacca dobrze pasuje do współczesności – w czasach kryzysu gospodarczego i cyfryzacji muzyki wielu śpiewających artystów wróciło do tej skromnej roli: by przetrwać, muszą grać. Oddają siebie i proszą o uwagę publiczności.
Blacc robi to elegancko, nie narzuca się łatwymi refrenami ani aranżacjami na popis. W porównaniu z modnym teraz brzmieniem jego piosenki wydają się nieśmiałe, zbyt delikatne na czasy brutalnej rywalizacji. Ale Blacc liczy na cierpliwość i skupienie słuchających, jakby się uparł, że muzyce nie potrzeba mocy, tylko czasu. I rzeczywiście, gdy się już z nim spędzi kilka chwil, trudno się rozstać. W łagodnych „Green Lights” i „Good Things” wszystko idzie gładko – dosłownie, bo o tym są te piosenki, ale i muzycznie: utwory płyną, a Blacc frazuje lekko i wdzięcznie. W „Miss Fortune” stapiają się soul i reggae, można jej słuchać wciąż od nowa, w napięciu czekać na najpiękniejsze frazy. W „Take Me Back”, „Life so Hard” i „If I” wracają lata 60. – w tekstach i bogatych instrumentalnych aranżacjach. Blacc zachwyca wrażliwością, dla której znalazł ujmujący wyraz. Romantyczna miłość to tylko ułamek zajmujących go spraw – śpiewa też o biedzie i przyziemnych radościach. A na koniec w „Mama Hold My Hand” dorównuje Lenny’emu Kravitzowi. Teraz obaj mają w dorobku utwory poświęcone mamom – piosenki tak poruszające, że słucha się ich tylko w samotności.
[i]Aloe Blacc; Good Things; Sonic Records CD, 2010[/i]