Marzyłam o niej, zawsze wiedziałam, że chcę ją zaśpiewać, to bohaterka dla mnie: dziewczyna silna, a jednocześnie bardzo wrażliwa. Przygotowywałam się do niej już na studiach, choć nie przypuszczałam, że po raz pierwszy zaśpiewam ją na scenie Opery Narodowej. Na szczęście Maria Fołtyn, która reżyserowała spektakl, a sama była cenioną Halką, postawiła wtedy na moją naturalność i tak też poprowadziła postać mojej bohaterki. Przy kolejnych wznowieniach „Halki” podnosiła poprzeczkę i stawiała kolejne wymagania.
[b]Łatwo spełniają się pani marzenia?[/b]
Życie na ogół nie biegnie zgodnie z naszymi marzeniami, trzeba natomiast wykorzystywać szanse, które daje w zamian. Ważne jest też, by zachować odpowiednie proporcje między niezbędną dozą rozsądku a ryzykiem. Myślę, że mam sporo szczęścia w życiu. Spełnione marzenia mnie cieszą, ale chyba jeszcze bardziej ekscytujące są miłe niespodzianki, a tych otrzymałam od losu niemało.
[b]A rola Katii Kabanovej, za którą m.in. otrzymała pani nominację do Paszportu „Polityki”, przyszła w dobrym momencie?[/b]
Tak, bo byłam po doświadczeniach w Narodnim Divadle w Pradze, gdzie z kolei śpiewałam Tatianę w „Onieginie” i tytułową „Rusałkę” Dvořaka. Poznałam wtedy na tyle język czeski, że mogę się porozumieć, a przede wszystkim rozgryzłam tajniki wymowy, która jest trudna dla obcokrajowców, a publiczność czeska jest bardzo wymagająca i konserwatywna w swoich gustach.
[b]Woli być pani na scenie kobietą realną, zdradzającą męża Katią czy baśniową Rusałką?[/b]