Michał Zadara o związku miłości i ekonomii

Michał Zadara o polskich aspektach „Wielkiego Gatsby’ego” przed premierą w Teatrze Polskim w Bydgoszczy

Aktualizacja: 04.06.2011 13:22 Publikacja: 03.06.2011 01:48

Michał Zadara o związku miłości i ekonomii

Foto: ROL

Rz: Właśnie fetowaliśmy prezydenta USA, a pan wystawia „Wielkiego Gatsby'ego", mroczną opowieść o Ameryce i kapitalizmie. Co by na to Barack Obama powiedział?

Michał Zadara:

Polska i Polacy znajdują się obecnie w takiej sytuacji jak Ameryka w czasach, które opisuje Fitzgerald. Nasz system ekonomiczny wciąż jest młody i nieustabilizowany, dlatego awans czy regres klasowy zdarza się stosunkowo często. Ci, którzy pochodzą z warstw biedniejszych, mają szansę stać się bardzo bogaci, a ci, którzy byli uprzywilejowani, mogą bardzo prędko utracić swoją pozycję. Od 20 lat kręci się takie koło fortuny – od Art B do króla dopalaczy. Wywołuje to szereg reakcji emocjonalnych związanych z marzeniem o awansie i niepewnością klasową, tak jak to opisuje Fitzgerald w „Wielkim Gatsbym".

Luc Perceval pokazał w spektaklu o Kennedych, że potęga jednej z najbardziej wpływowych amerykańskich rodzin zrodziła się w aurze przestępstwa, korupcji, w aliansie z mafią. Wszyscy o tym wiedzą, a jednocześnie mamy mit Ameryki i Kennedych, idoli amerykańskiej demokracji. Jak to możliwe?

Jak wykazał Nietzsche, wszystko, co piękne i dobre, ufundowane jest na zbrodni i oszustwie. Systemy prawne zawsze mają jakiś założycielski akt przemocy. Wiedzieli to już Grecy: Ajschylos opisuje ten proces w „Orestei". Prawo tworzą ci, którzy przedtem doświadczyli i korzystali z bezprawia. Ten paradoks jest integralnym składnikiem rzeczywistości społecznej. Helmut Kohl, jeden z najważniejszych kanclerzy niemieckich, przyczynił się do powstania współczesnej Europy – i ukrywa do dziś źródła finansowania CDU. Nigdy nie ujawnił, od kogo dostał tych 30 mld marek – oczywiste jest, że pochodziły albo od mafii, albo od nazistów. Płacąc jubilerowi za diament, płacimy za krwawy i brutalny proces zdobywania go.

Chce pan powiedzieć, że insygnia władzy czy współczesne gadżety bogactwa są symbolem uwikłania w zło?

Żyjąc, korzystając z dobrodziejstw cywilizacji, jesteśmy uwikłani w przestępstwo. Kupując paliwo w BP, płacimy za pensje cynicznych menedżerów-zbrodniarzy, którzy zniszczyli cały ekosystem Zatoki Meksykańskiej. Ale nie da się żyć w społeczeństwie i w tym nie uczestniczyć.

Jeżeli jest w Polsce grupa ludzi, która marzy o władzy lub ją sprawuje, mając coś na sumieniu – będzie zadowolona z pana diagnozy.

To, że każda zorganizowana społeczność jest ufundowana na jakiejś zbrodni, nie zmienia faktu, że jest to zbrodnia. To, że naziści współtworzyli RFN, nie zmienia faktu, że byli nazistami.

A zetknął się pan z ludźmi, którzy żyją w Polsce jak bogaci bohaterowie Fitzgeralda?

Polska plutokracja nie afiszuje się swoim życiem czy bogactwem. Ci, którzy nie należą do warstwy najbogatszych, nie mają dostępu do nich. Biedni nie wiedzą nic o życiu najbogatszych, a bogaci nie wiedzą nic o życiu biednych. Jednocześnie wszystkie warstwy się stykają poprzez relacje zatrudnienia i seksualne – tak jak to opisał Fitzgerald. Całkiem niedawno zdarzyła się afera z taksówkarzami, którzy wozili klientów do luksusowych agencji towarzyskich w Poznaniu. Ujawniła niesamowity styk najbiedniejszych i najbogatszych – rozwarstwienie, ale i powiązanie warstw: ekonomiczne i seksualne. Oczywiście publicznie te kontakty nie istnieją. Gdy senator Piesiewicz ujawnił swoje życie erotyczno-narkotykowe, po raz pierwszy miałem ochotę na niego zagłosować, ale on się strasznie wstydził, uznając kontakt ze światem prostytucji czy narkotyków za coś dyskwalifikującego. Ja po raz pierwszy zobaczyłem w nim człowieka, a nie moralizatora.

Może się wstydził, bo był szantażowany, piastując publiczne stanowisko. A zauważa pan mariaż artystokracji pieniądza i krwi?

Zawieramy małżeństwa wyłącznie wewnątrz swoich klas społecznych. To jest udowodnione przez badania socjologi- czne. W naszym społeczeństwie miłość łączy się ściśle z majętnością. Mimo że przecież bierzemy śluby z miłości, a nie ze względów praktycznych. Jednak jakoś się nie zakochujemy poza własną klasą społeczną – co udowadnia, że miłość i pieniądze są ściśle powiązane. A więc ktoś taki jak Gatsby, kto ma czelność zakochać się w dziewczynie z wyższej klasy, jest tak odosobnionym przypadkiem, że warto o nim robić spektakl.

Segregacja klasowa zaczyna się na poziomie szkół społecznych i prywatnych, a także zamkniętych osiedli.

Wszyscy nosimy insygnia naszych klas, co bywa chwilami zabawne. Niewyobrażalne jest, by ktoś z mojej klasy społecznej, artystów i menedżerów kultury, nie posiadał iPhone'a. Na spotkaniu ludzi zarządzających kulturą w Ministerstwie Kultury nie mogliśmy ostatnio dojść do tego, który iPhone należy do kogo.

 

Rz: Właśnie fetowaliśmy prezydenta USA, a pan wystawia „Wielkiego Gatsby'ego", mroczną opowieść o Ameryce i kapitalizmie. Co by na to Barack Obama powiedział?

Michał Zadara:

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Nagroda Turnera 2024 dla Jasleen Kaur
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Kultura
Startuje pierwszy festiwal seriali w Polsce
Kultura
Weekend z historią – dlaczego warto odwiedzić Muzeum Gazowni Warszawskiej?
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Na co komu dzisiaj książki o Warszawie?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Kultura
Wielkie zmiany w pismach podlegających ministerstwu kultury
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska