Zwolennicy monumentalnych widowisk będą usatysfakcjonowani, na scenie pojawi się ponad 60 postaci, nie licząc tłumu chórzystów, tancerzy i statystów. W sumie 27 i 28 marca zobaczymy więc ponad 550 wykonawców, dla których uszyto 1200 kostiumów.
Nie o sam monumentalizm jednak chodzi. Petersburska „Wojna i pokój" Sergiusza Prokofiewa, wyreżyserowana przez znakomitego filmowca Andrieja Konczałowskiego, a muzycznie prowadzona przez Walerego Gergiewa to jedna z najgłośniejszych inscenizacji ostatniej dekady. Powstała w koprodukcji z Metropolitan w Nowym Jorku, była pokazywana w Opera Bastille w Paryżu czy Tokio.
Poza ojczyzną dzieło Prokofiewa bardzo rzadko bywa wystawiane. Czy jednak cudzoziemcy potrafią wczuć się w niuanse historii opartej na arcydziele literatury rosyjskiej: powieści „Wojna i pokój" Lwa Tołstoja. Praca zajęła Prokofiewowi 12 lat życia, rozpoczął ją tuż przed wkroczeniem wojsk hitlerowskich do Związku Sowieckiego w 1941 r. Koncertowa prezentacja opery odbyła się w 1944 r. w Moskwie, ale potem kompozytor dopisał kolejne sceny. Całości nie ujrzał już na scenie, premiera wszystkich 13 obrazów odbyła się dopiero w 1959 r. w Teatrze Bolszoj w Moskwie.
To będzie pierwsza wizyta w Polsce Teatru Maryjskiego zaliczanego do najważniejszych scen operowych świata. Od kilku lat Opera Narodowa nawiązała z nim współpracę, dyrektor teatru Walery Gergiew dyrygował u nas przedstawieniami „Eugeniusza Oniegina" i „Damy pikowej", petersburska publiczność oglądała „Madame Butterfly" w inscenizacji Mariusza Trelińskiego, który wspólnie z Borisem Kudličką wystawił tam też „Jolantę" Czajkowskiego i „Aleko" Rachmaninowa. Petersburg gościł dwukrotnie Polski Balet Narodowy, a jeszcze w tym sezonie w Warszawie odbędzie się premiera „Słowika" Strawińskiego w inscenizacji przeniesionej z Teatru Maryjskiego.
– Przyjazd ogromnego zespołu z „Wojną i pokojem" to niesłychanie kosztowne przedsięwzięcie – podkreśla dyr. Waldemar Dąbrowski. – Bez udziału sponsorów nie mogłoby dojść do skutku. Wiedziałem, że nie znajdę jednego partnera, zwróciłem się do wielu i na szczęście udało się. Stanowi to kolejny dowód, że społeczna odpowiedzialność biznesu nie jest pojęciem pustym.