Punk-jazz dominował w pierwszym dniu festiwalu Jazzart w Katowicach

Brytyjczycy zdominowali pierwszy dzień festiwalu Jazzart w Katowicach rewolucyjnym podejściem do improwizacji, ale to Orange the Juice ze Stalowej Woli okazali się radykałami doszczętnie burzącymi schematy.

Publikacja: 29.04.2012 14:58

Punk-jazz dominował w pierwszym dniu festiwalu Jazzart w Katowicach

Foto: rp.pl, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

W jazzowych klasyfikacjach dokonuje się zmiana warty. Najbardziej utytułowany artysta odbywającego się po raz pierwszy w Katowicach festiwalu Jazzart, Courtney Pine zagrał najbardziej przewidywalną, zachowawczą muzykę. W sobotni wieczór publiczność wypełniła Kinoteatr Rialto by posłuchać nowego projektu brytyjskiego saksofonisty inspirowanego muzyką etniczną Europy. Koncert rozpoczął nastrojowy temat „Europa", kompozycja Pine'a, nawiązująca do muzyki klasycznej. - Moim koronnym instrumentem jest saksofon, ale na ten wieczór wybrałem mój ulubiony instrument klarnet basowy - powiedział gość z Wielkiej Brytanii. Instrument ten słynie z miłych dla ucha niskich brzmień, ale kiedy Pine grał wysokie partie, były aż trudne do zniesienia.

Nie można odmówić mu zdolności zbudowania ciekawej dramaturgii koncertu i nawiązywania kontaktu z publicznością. W utworze „Greek Fire" zachęcił salę do rytmicznego klaskania w „greckim stylu", jak powiedział. Najbardziej ujmujący melodią temat „The First Flower of Spring" zadedykował pochodzącej tak jak on - z Jamajki siostrze miłosierdzia Mary Seacole, która w czasie wojny krymskiej leczyła żołnierzy po obu stronach frontu. - Chcemy jej postawić pomnik w Londynie - podkreślił. Melancholijnie zabrzmiał skandynawski motyw „De Kon Fra Nord". Wykorzystał też motyw włoskiej piosenki. W jego zespole zwracała uwagę pianistka Zoe Rahman, nie tylko oryginalnym akompaniamentem, ale i niesamowicie długimi włosami. Klasą dla siebie był kontrabasista Darren Taylor. Wpływy muzyki etnicznej w jazzie nie są niczym nowym. Blisko pół wieku temu znakomicie podkreślał je saksofonista Charles Lloyd. Żeby dziś zrobić w tej dziedzinie coś ciekawego, trzeba nowatorskich pomysłów. Courtney Pine ograniczył się do klezmerskiej poprawności.

Słynny klub Hipnoza opanowało trio pianisty Neila Cowleya. Ich muzyka znajduje się pomiędzy twórczością szwedzkiego tria Esbjörna Svenssona i amerykańskiego The Bad Plus. Tyle, że Brytyjczycy są efektowniejsi i łatwiejsi do zaakceptowania przez mniej wymagającą publiczność. Łatwo wpadające w ucho melodie oprawione w efektowne solówki wypełniły półtoragodzinny koncert. Mimo, że w pobliskim klubie Katofonia zaczynali grać radykałowie z punk-jazzowego zespołu Orange the Juice, mało kto opuścił Hipnozę przed bisem tria Cowleya. Tym bardziej, że był to ich pierwszy występ w Polsce. - Obiecujemy tu wrócić, jeśli nas zaprosicie i wybudujecie drogę z Warszawy do Katowic. Jechaliśmy tu siedem godzin - powiedział kąśliwie Cowley. - Ale nie przejmujcie się, my za dwa tygodnie mamy olimpiadę, a nie zaczęliśmy jeszcze budować - dodał żartobliwie.

Jego trio było objawieniem sześć lat temu, ale dziś nie robi już takiego wrażenia. To muzyka oparta na prostych rytmach, perkusista grał wręcz w rockowym stylu i dlatego wymagający słuchacz mógł się dość szybko znudzić.

Szybkie zmiany stylów zachodziły w muzyce kolejnego zespołu z Wysp Brytyjskich - Polar Bear. Słychać było tu punk, rock i freejazzowe improwizacje saksofonistów. Gitarzysta wykorzystał balonik, by wzbogacić brzmienie zespołu. Muzyka Polarnego Niedźwiedzia pulsowała intrygującymi rytmami wybijanymi przez lidera, perkusistę Seba Rochforda. Muzyk o niewinnej twarzy i gigantycznej fryzurze afro zasłużył na najwyższe uznanie.

Dziś, w niedzielę na festiwalu Jazzart aż pięć koncertów w różnych miejscach. Intrygująco zapowiada się prezentacja ambitnej kompozycji Piotra Damasiewicza „Hadrony" w wykonaniu Orkiestry AUKSO i solistów-jazzmanów.

W jazzowych klasyfikacjach dokonuje się zmiana warty. Najbardziej utytułowany artysta odbywającego się po raz pierwszy w Katowicach festiwalu Jazzart, Courtney Pine zagrał najbardziej przewidywalną, zachowawczą muzykę. W sobotni wieczór publiczność wypełniła Kinoteatr Rialto by posłuchać nowego projektu brytyjskiego saksofonisty inspirowanego muzyką etniczną Europy. Koncert rozpoczął nastrojowy temat „Europa", kompozycja Pine'a, nawiązująca do muzyki klasycznej. - Moim koronnym instrumentem jest saksofon, ale na ten wieczór wybrałem mój ulubiony instrument klarnet basowy - powiedział gość z Wielkiej Brytanii. Instrument ten słynie z miłych dla ucha niskich brzmień, ale kiedy Pine grał wysokie partie, były aż trudne do zniesienia.

Pozostało 80% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali