I faktycznie, opowieść o dyrektorze kreatywnym agencji reklamowej Donie Draperze i jego współpracownikach w okresie wielkich zmian obyczajowych w USA ujmuje przede wszystkim kadrami, w których nie bez znaczenia są perfekcyjnie skrojone męskie garnitury oraz cudownie podkreślające proporcje biodra-talia-biust damskie kreacje.
A na tym tle nie sposób przejść obojętnie obok Christiny Hendricks, grającej tu rolę Joan Holloway. Burza rudych włosów, delikatne rysy twarzy, a do tego figura klepsydry z imponującym biustem (80G) – oto nowy ideał piękna w czasach zdominowanych przez kult rozmiaru „zero". Christiną zachwycają się projektanci – Vivienne Westwood nazwała ją „ucieleśnieniem piękna". Zdanie to podzielają czytelnicy magazynu „Esquire", w którego plebiscycie na „najseksowniejsza kobietę świata" w 2010 r. zajęła pierwsze miejsce, a nawet politycy.
Brytyjska minister ds. równouprawnienia Lynne Featherstone stwierdziła: „Potrzebujemy więcej przykładów jak Christina. Pojawienie się idolki o pełnych kształtach wzbudza sensację, tymczasem to nie powinno być niczym nadzwyczajnym". Być może nie powinno, ale wcale nie wiadomo, czy nie lepiej, by takim pozostało. Dane zgromadzone przez stowarzyszenie brytyjskich chirurgów plastycznych w 2010 r. wykazują 10-procentowy wzrost liczby operacji powiększania piersi związany z pojawieniem się na małym ekranie Hendricks.
Jeżeli co roku przybywałoby nam kolejnych ikon mody w rodzaju gwiazdy „Mad Menów", chirurdzy mogliby nie nadążyć z ulepszaniem żeńskiej części rodzaju ludzkiego. Christina, dla której rola w „Mad Menach" okazała się przełomowa – co jak na 36-letnią aktorkę, grającą od 13 lat, jest sukcesem dość późnym – wcale nie jest zadowolona z atencji, jaką wzbudza jej ciało. „Zapieprzałam jak dziki osioł na planie, a i tak jedyne o czym się mówi to mój wygląd" – podsumowała gorzko w jednym z wywiadów.
Jak widać, w serialu faktycznie najważniejszy jest design. A matka natura zaprojektowała Hendricks bez wad. Oprócz włosów – aktorka jest naturalną blondynką.