Sobotnia premiera w Operze Nova inaugurująca XX Bydgoski Festiwal Operowy jest kolejną próbą odświeżenia narodowego dzieła. Teatry w Polsce odczuwają dziś wyrzuty sumienia, bo wiedzą, że nie powinny zapominać o Moniuszce. Mają jednak świadomość, że trzeba go pokazywać inaczej niż dotąd.
Inaczej, czyli jak? Jednego pomysłu nie ma. Inscenizacje ostatnich lat – w Gdańsku, Warszawie czy teraz w Bydgoszczy – łączy to, że zrealizowali je przedstawicie pokolenia, które odreagowuje traumatyczne przeżycia z „Halką" w młodości. Przez dziesięciolecia prowadzano dziatwę szkolną do teatru, by poznawała polskie arcydzieło, ona widziała zaś nieprawdziwą opowieść na tle sztucznych gór z podstarzałą śpiewaczką jako młodą góralką i tenora z ciupagą mającego w pasie półtora metra i tyleż samo wzrostu.
W bydgoskiej Opera Nova wykonawcy głównych ról są młodzi, choć zaśpiewanie partii Halki wymaga warsztatowej dojrzałości. Widzowie nie muszą o tym pamiętać, więc debiutantka Jolanta Wagner bardzo się podoba. Ma głos ładny, świeży i mocny, jest żywiołowa i szczera w swych reakcjach. Ciekawe tylko, czy ona wie, że na samych emocjach, które pomagają jej w śpiewie i dodają prawdy roli, nie da się zbudować operowej kariery, bo trzeba jeszcze intensywnie popracować nad techniką?
Młody jest też Jontek. O jodłach, co szumią na gór szczycie, śpiewa naturalnie i bez wysiłku. Można natomiast się zastanawiać, czy jest to postać bezbarwna, gdyż Tadeuszowi Szlenkierowi brak temperamentu, czy reżyserka Natalia Babińska nie dała mu szans, aby z prostolinijnego górala zrobił prawdziwego faceta.
„Halka" w Bydgoszczy jest bowiem spektaklem na nasze czasy – feministycznym. To opowieść o dziewczynie w brutalnym świecie mężczyzn. Pokazuje to już pierwszy akt, w którym zaręczyny u Stolnika zostały zamienione w bal samców, a zamiast mazura mamy popis męskiej próżności. Janusz (Łukasz Goliński) nie ma tu szans na obronę, wszelkie jego wyrzuty sumienia po tym, jak potraktował Halkę, zostały z partytury wycięte. W tym świecie kobieta staje się uległą zabawką jak Zofia (Darina Gapicz). Może też próbować dochodzić swych praw jak Halka i wówczas na pewno przegra, bo śmierć czai się tu od pierwszej minuty.