Patrioci na zakupach

Grzegorz Siemonczyk, dziennikarz Działu Ekonomicznego „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 15.07.2013 17:10

Red

Trzeba być patriotą, żeby inwestować w Grecji – żalił się kilka lat temu szef ateńskiej izby handlowej. Bo wyzbyty wszelkich afektów inwestor, kierujący się wyłącznie ekonomicznym rachunkiem, powinien ten przeregulowany kraj omijać szerokim łukiem.

Patriotów było najwyraźniej niewielu, bo wkrótce potem Grecja stanęła na krawędzi bankructwa. Zabrakło nie tylko inwestycji, ale też wpływów do budżetu. Wśród podatników patriotów też było niewielu.

Gdy porówna się doświadczenia Hellady i krajów skandynawskich, gdzie obywatele chętnie płacą wysokie daniny, łatwo dojść do wniosku, że patriotyzm to ważna przyczyna „bogactwa narodów". Tyle że Szwedzi ochoczo płacą podatki, bo traktują je jako zapłatę za wysokiej jakości usługi sektora publicznego, czyli kierują się rachunkiem ekonomicznym.

Grecy tego poczucia nie mieli, tak jak nie mieli go Gerard Depardieu, który wolał wyprowadzić się z Francji, niż płacić 75-proc. podatek od dochodów powyżej 1 mln euro, ani emigrujący masowo Polacy. Może gdy państwo jest niewydolne, przejawem miłości do ojczyzny nie jest wspieranie go, tylko właśnie obywatelskie nieposłuszeństwo, które zmusi rząd do reform?

Jeśli na to pytanie niełatwo odpowiedzieć, to dlatego, że stosunek obywateli do polityki gospodarczej rządu trudno uważać za probierz patriotyzmu. Dobry obywatel, niezależnie od tego, czy sympatyzuje z rządzącą aktualnie ekipą, czy nie, nie musi popierać takich inicjatyw, jak programy publicznych inwestycji, odgórne namaszczanie spółek na narodowych czempionów czy protekcjonistyczne praktyki w handlu międzynarodowym.

Czym innym jest oddolne wspieranie lokalnych spółek, czyli patriotyzm konsumencki. Można wprawdzie powiedzieć, że i to jest postawa irracjonalna. Kupując rodzimy produkt, zamiast tańszego i lepszego odpowiednika z importu, obywatele utrzymują przy życiu nieefektywne firmy, które z powodzeniem mogliby zastąpić zagraniczni konkurenci. Ale to jest bardzo wąskie spojrzenie na gospodarkę. Z perspektywy wzrostu PKB blokowanie procesu „kreatywnej destrukcji" niekonkurencyjnych firm jest może szkodliwe, ale przecież w szerszym rozumieniu lokalne marki budują bogactwo kraju. Wie to każdy kibic marzący o tym, aby w finale Ligi Mistrzów zagrała kiedyś Legia, nawet jeśli Bayern Monachium, FC Barcelona i Manchester United zapewniają lepszą rozrywkę. W odniesieniu do sportu wzbogacająca rola patriotyzmu jest zauważana i doceniana, ale w odniesieniu do gospodarki jakoś się o niej zapomina.

Debata „Czy patriotyzm opłaca się gospodarce?", pod patronatem Fundacji Konrada Adenaura, udział biorą: Jan Krzysztof Bielecki, Adam Sawicki, Bogusław Chrabota, Rafał Wardziński, Jan Chadam, Kamil Durczok, sobota, 20 lipca, godz. 15:00, Namiot Spotkań Autorskich.

Trzeba być patriotą, żeby inwestować w Grecji – żalił się kilka lat temu szef ateńskiej izby handlowej. Bo wyzbyty wszelkich afektów inwestor, kierujący się wyłącznie ekonomicznym rachunkiem, powinien ten przeregulowany kraj omijać szerokim łukiem.

Patriotów było najwyraźniej niewielu, bo wkrótce potem Grecja stanęła na krawędzi bankructwa. Zabrakło nie tylko inwestycji, ale też wpływów do budżetu. Wśród podatników patriotów też było niewielu.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem