Nowe oblicze Springsteena

Amerykański muzyk nagrał świetny, nowoczesny album „High Hopes" z gitarzystą Tomem Morello – pisze Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 17.01.2014 19:07 Publikacja: 17.01.2014 15:31

Bruce Springsteen: Wciąż mało znana jest moja kariera gitarzysty heavymetalowego

Bruce Springsteen: Wciąż mało znana jest moja kariera gitarzysty heavymetalowego

Foto: materiały prasowe

Springsteen, piewca życia prostych Amerykanów, zaprosił do studia instrumentalistę Rage Against the Machine, którego muzyka jest eksplozją.

Zobacz na Empik.rp.pl

Na osiemnastym studyjnym albumie muzyka, nazywanego przez fanów Bossem, znalazły się piosenki z repertuaru jego ulubionych artystów, zaaranżowane na nowo starsze kompozycje oraz te, które dzięki nowej płycie dokończył nagrywać. Za sprawą udziału Toma Morello więcej jest w muzyce Springsteena ognia, funky i ostrych solówek.

Springsteen (1949) i Morello (1964) reprezentują dwie różne generacje, ale ich muzykę łączy niezgoda na dyktat pieniądza, lekceważenie wartości i zwykłych ludzi. Obaj są gwiazdami, lecz nie celebrytami. Obaj udowadniają, że nawet artysta ze świecznika może żyć normalnie i być sympatycznym, otwartym człowiekiem z sąsiedztwa.

– Mój kuzyn Lenny Sullivan jest wielkim fanem Rage Against the Machine – powiedział Bruce Springsteen w wywiadzie dla „Rolling Stone". – Już dawno temu opowiadał mi, że RATM wykonywało nową wersję mojej kompozycji „The Ghost of Tom Joad". Potem Tom przyszedł na kilka moich koncertów i okazało się, że zna moją siostrę. Z czasem zostaliśmy przyjaciółmi. Od dawna myśleliśmy o tym, żeby połączyć nasze muzyczne drogi. W końcu zdarzył się mój koncert, na którym zagraliśmy „The Ghost of Tom Joad". Odzewem była prawdziwa eksplozja braw. Dawno takich nie słyszałem.

– Morello zagrał z nami po raz pierwszy w Anaheim w Kalifornii w 2008 r. – dodaje Jon Landau, menedżer Springsteena. – Cała publiczność zerwała się z krzeseł. Gra Toma była zaskakująca, wstrząsająca. Fani nie mogli wyjść z podziwu. Bruce chciał zagrać następną piosenkę, ale publiczność oszalała i nie przestawała bić braw.

Nowe wyzwanie

Musiało jednak minąć kilka lat, by Springsteen i Morello spotkali się na tournée. Tom zastąpił na koncertach w Australii w 2013 roku Stevena Van Zandta, gitarzystę zespołu Bossa – The E-Street Band.

– Kiedy zadzwonił do mnie menedżer Bruce'a, najpierw ucieszyłem się z zaproszenia, które mi przekazał, a potem szybko przeraziłem się wizją opanowania repertuaru złożonego z 600 piosenek – mówi Tom Morello. – Znam bowiem dobrze zwyczaje Bruce'a i wiem, że wybiera piosenki na chwilę przed koncertem – trzymając do końca wszystkich w niewiedzy. Było też inne wyzwanie. Wiadomo, że Boss nie ogranicza czasu występu. Z nim trzeba być na scenie trzy, a nawet cztery godziny i dorównać mu energią. The Rage Against the Machine grało koncerty, które wywoływały zagrożenie zawałem. Ponadtrzygodzinny show Bruce'a może skończyć się kalectwem ortopedycznym.

Morello żartuje, że ma kolegów gitarzystów, którzy przypominają szafę grającą z setkami piosenek i potrafią je zagrać w kilka sekund.

– Na szczęście Bruce nie zaliczył mnie do tego grona i ostatecznie ograniczył wybór utworów do pięćdziesięciu – mówi Morello. – Zacząłem się ich uczyć na trzy miesiące przed wyjazdem do Australii. Miałem łatwiej, bo znam dobrze płyty Bossa. Ale też jego oferta kryła w sobie pułapkę. 50 piosenek miałem poznać tylko z myślą o pierwszym koncercie. Przed drugim występem dostałem listę kolejnych siedmiu, a miałem tylko trzy kwadranse, żeby je przećwiczyć. Tak było przed każdym koncertem, a liczba piosenek wciąż rosła. Bruce często decydował się na koncert życzeń fanów i musieliśmy je spełniać. O ile pamięć mnie nie myli, na 10 australijskich koncertach zagraliśmy łącznie 78 piosenek. Mam wrażenie, że w 77 wypadłem dobrze. Dałem ciała w „The Detroit Medley". Po prostu nie znałem tej wiązanki. Tematy szybko się zmieniały i pozostałem w tyle za zespołem.

– Tom był świetny w Australii – mówi Boss. – Należy do grona nielicznych gitarzystów, takich jak Jimi Hendrix czy Pete Townshend, którzy od początku wykreowali swój muzyczny świat. W jego grze nie można znaleźć żadnych podobieństw do gry innych muzyków.

Katedra dźwięków

Można go porównać do architekta, który buduję katedrę dźwięków. – The E-Street Band z pewnością przypomina dom, w którym jest wiele pokoi – mówi Springsteen. – Łatwo się w zespole zadomowić, znaleźć własne miejsce. Ale Tom, gdy dołączył do nas, zbudował własny pokój, a ja zacząłem patrzeć na moją muzykę z jego perspektywy.

W Australii powstało kilka nagrań. Sesja była kontynuowana w Ameryce.

– Tom jest niezwykle aktywny i kiedy tylko się spotkaliśmy, nie chciał przyjąć roli zastępcy w moim zespole, tylko zasypał mnie propozycjami, które przypadły mi do gustu. Kiedy przesyłałem mu nagrania – odsyłał propozycje pięciu nowych pomysłów. Stał się muzycznym filtrem mojego myślenia – mówi Springsteen. – Chciał, byśmy grali mniej znane piosenki zespołu The Havalinas. Tak się złożyło, że słuchałem go często, gdy w latach 90. mieszkałem w Los Angeles. Tom zaproponował „High Hopes", piosenkę opartą na jamie. Kiedy zaczęliśmy grać, zacząłem rozumieć, że moja muzyka nigdy wcześniej nie brzmiała tak jak dzięki Tomowi.

Dzięki Morello piosenki „High Hopes", „Harry's Place", „Heaven's Wall", „American Skin" i „Ghost of Tom Joad" zaczęły nowe życie. W tytułowej kompozycji Boss śpiewa w charakterystycznym dla siebie stylu, ale gitary akustyczne są bardzo dynamiczne, ich partie odznaczają się wręcz pewną nerwowością. Świeżości dodają instrumenty dęte i funkowe granie Morello, które przeradza się w ekstatyczną solówkę.

Nieznane kłopoty

Z nową płytą Bossa łączy się dobrze skrywana przez lata tajemnica muzyka. Uchodzi za jedną z najbardziej harmonijnych postaci w światowym show-biznesie. Dopiero przy okazji premiery nowej płyty ujawnił, że bywa z siebie niezadowolony. Jednym z powodów jest to, że wiele piosenek zaczyna pisać, ale długo nie potrafi ich skończyć, bo przychodzą następne. – Nigdy nie pracuję w ułożony, linearny sposób – wyznał w wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone". – Kiedy wracam z tournée albo jestem dłużej w domu, wchodzę do studia i zawsze czuję się jak malarz, którego otaczają niedokończone obrazy. Jest to dla mnie sytuacja wysoce niekomfortowa, a zazwyczaj wiem, że nie mogę nic zmienić, choć chciałbym, żeby każda z nowych piosenek stała się zaczynem większej całości.

Sądząc po tym, co mówi Boss, malarze mają lepiej od muzyków, ponieważ obrazy milczą – tymczasem niedokończone nagrania potrafią się uczepić muzyka, dręczyć i nie dać spokoju w dokładnie taki sam sposób jak przebojowa melodia.

Bruce ma na to wiele przykładów. Kardynalnym jest „The Ghost of Tom Joad". Wszyscy fani znają znakomicie kompozycję inspirowaną słynną książką Steinbecka. Większość z nich zachwyca się surową akustyczną formą. Springsteen zaprezentował takie wykonanie podczas dwóch pamiętnych koncertów w warszawskiej Sali Kongresowej. Miały świetny odbiór.

Tymczasem Boss nie był zadowolony. Od początku marzył o stworzeniu mocnej rockowej wersji, tylko nie mógł poradzić sobie z aranżacją. Właśnie dlatego zdecydował się na nagranie wersji akustycznej.

– Dopiero podczas koncertów z E-Street Band udało mi się stworzyć rockowy hymn – powiedział Springsteen.

Nowa płyta puentuje ten proces, który rozpoczął się 15 lat temu. Tak długo to trwało.?Warto było czekać. Tom Morello dodał mocne riffy i podbił wartość nowej interpretacji, wykonując dwie solówki w stylu, który nie przypomina jego krótkich i mocnych gitarowych zagrywek. U boku Bossa rozpędził się, zagrał monumentalnie, epicko.

To, że niedokończone piosenki zalegają w archiwach muzyków – zdarza się wielu muzykom. Problemy Springsteena na tym jednak się nie kończą. Często rozpoczyna nagrywać płytę i nie ma pomysłu, jak ją dokończyć.

– Przed premierą „Wrecking Ball" (2012) pracowałem nad zupełnie innym albumem – wspomina. – Marzyłem o piosence, która nadałaby jej oczekiwany ton. Tak skomponowałem „Easy Money". Wtedy zdarzyło się coś, czego nie mogłem przewidzieć – „Easy Money" sprowokowało zupełnie nowy stan emocji i dziesięciodniową sesję, podczas której napisałem kilkanaście zupełnie nowych piosenek. Tak nagrałem płytę, której w ogóle nie planowałem.

Wśród niedokończonych projektów jest album, nad którym zaczął pracować, gdy nagrał „The Street of Philadelphia".

– Wiele tajemnic skrywa mój notatnik, gdzie zapisuję pomysły i kolejne ich wersje – mówi muzyk. – Dobre jest to, że nigdy się nie spieszę. Na pewno nie jestem muzykiem, który gdy tylko nagra piosenkę – zaraz musi ją opublikować. Kiedy jadę na tournée – zabieram ze sobą komputer, w którym przechowuję mnóstwo mojej niedokończonej muzyki. Słucham jej, myślę, poprawiam. Przy okazji wydania płyty wróciła kwestia najstarszych nagrań Springsteena.

– Stare koncerty fani mogą znaleźć w Internecie – mówi muzyk. – Ale wciąż mało znana jest moja kariera gitarzysty heavymetalowego, która nigdy nie została zapisana na żadnej płycie. Chodzi mi o zespół Steel Mills, w którym grałem również muzykę progresywną i bluesową. Da się jej posłuchać na YouTubie. Kto wie – może warto wydać nagrania koncertowe, które nasi fani mają w domowych archiwach?

Morello ma inne oczekiwania.

– Nie jestem okazjonalnym fanem Bruce'a, tylko fanem zagorzałym – powiedział. – To był dla mnie wielki honor móc pracować z moim idolem w studiu. Teraz mam nadzieję, że podczas następnego tournée będę miał okazję zagrać piosenki, które wydaliśmy na płycie.

Springsteen, piewca życia prostych Amerykanów, zaprosił do studia instrumentalistę Rage Against the Machine, którego muzyka jest eksplozją.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"