Jack White znany był dotąd głównie z tego, że chcieli z nim grać The Rolling Stones, Bob Dylan, Norah Jones, Jimmy Page i The Edge. Stojąc na czele zespołów The White Stripes, The Recounters i The Dead Weather – zrewitalizował gitarowe granie oparte na bluesie, rocku i folku. Jeśli pojawiał się w mediach, ukrywał życie prywatne, mistyfikował swoją biografię. Pierwszą żonę, Meg, z którą grał w The White Stripes, nazywał siostrą. Teraz postanowił być szczery, wygarnął wszystkim konkurentom i rówieśnikom z branży: Amy Winehouse, Adele, Lanie Del Ray i The Black Keys.
W wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone" powiedział: „Amy Winehouse. Czy ona wymyśliła białą wersję soul? Nie. Ale zrobiła coś nowego i świeżego. Zostało to dobrze spakowane i sprzedane, a potem zaczęły Amy naśladować takie wokalistki, jak Duffy czy Lana Del Rey (...). Adele sprzedała 20 milionów albumów. To nie mogłoby się zdarzyć, gdyby żyła Amy Winehouse".
Nie odcina kuponów ?od dawnych osiągnięć
Dostało się też najważniejszym konkurentom z The Black Keys, których uznał za plagiatorów. Najpierw poprzez plotkarski portal wyciekły do sieci e-maile White'a. Pisał w nich, że chce zabrać dzieci z prywatnej szkoły w Nashville, ponieważ zapisał tam swoje pociechy Dan Auerbach, lider The Black Keys. White czuł się udręczony. Uważał, że Auerbach depcze mu po piętach zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.
W e-mailach pisał: „W każdej szkole są takie dzieci, które mają problemy z tożsamością, dlatego ubierają się jak wszyscy. Są też muzycy, którzy nie dość, że kopiują cudze nagrania, to jeszcze sprzedają je do reklam. Słuchając tych reklam, czuję się podwójnie okradziony". Teraz White dodał: „The White Stripes mieliśmy taki cel jak Amy, a gdy moja grupa się rozpadła – ktoś musiał skorzystać z naszej nieobecności. Stąd wzięły się takie zespoły, jak Black Keys".
Burza, jaką wywołał White, musiała być w Ameryce wielka, ponieważ w minioną niedzielę wszystkie krytyczne uwagi odwołał i opublikował w sieci przeprosinowy list, w którym życzy wszystkim samych sukcesów. Słowo „przepraszam" padło, ale co White chciał powiedzieć – to powiedział. Nie ze wszystkim trzeba się zgadzać, ale w środowisku, które słodzi sobie bez umiaru, taki głos był potrzebny.