Reklama

Dwa światy Herbiego Hancocka

Dopiero solowy koncert, pierwszy w historii występów w Polsce tego artysty, dał szansę wsłuchać się uważnie w styl wielkiego jazzmana.

Publikacja: 22.07.2015 12:34

Herbie Hancock

Foto: Fotorzepa/Marek Dusza

Korespondencja z Krakowa

Dwie strony pianisty Herbiego Hancocka – akustyczną i elektroniczną – poznała krakowska publiczność Letniego Festiwalu Jazzowego. A dwa tysiące słuchaczy zgotowało wielkiemu pianiście owację na stojąco w podziękowaniu za solowy występ w Centrum Kongresowym ICE Kraków.

Sala była wypełniona do ostatniego miejsca. Herbie Hancock przyleciał do Europy tylko na cztery solowe recitale. Występ w Krakowie był pierwszy, a ponieważ, jak sam przyznał się organizatorom, nie grał solo od roku, poprosił o długą próbę przed koncertem. Rozgrzewał się dwie godziny. Ustawiał też po swojemu wypożyczoną od polskiego pianisty Pawła Tomaszewskiego elektroniczną klawiaturę Korg Kronos X.

- Występowałem już w Polsce, ale nigdy wcześniej w Krakowie – przywitał się z publicznością.

Stanął pomiędzy klawiaturą fortepianu i Korga, zastanawiając się, od której zacząć koncert. Już usiadł do elektronicznej, ale nim dotknął klawiszy, zmienił zdanie. Po nastrojowym wstępie zagrał kilka taktów tematu „Footprints" Wayne'a Shortera. Momentami grał równocześnie na obu klawiaturach, ale główny temat najlepiej brzmiał na fortepianie. Chwytliwą melodię przerobił nie do poznania, a właściwie ogrywał ją akordami na sto sposobów. Ta pasjonująca podróż przez historię jazzowej pianistyki, którą Hancock sam tworzył, trwała pół godziny. Była to rozkosz dla tych, którzy lubią rytmiczne zmiany i zaskakujące harmonie.

- To była kompozycja mojego przyjaciela Wayne'a Shortera, w mojej wersji, którą zatytułuję „8:40 Evening in Cracow" – powiedział Hancock.

Następnie usiadł do elektronicznego instrumentu, by wyczarowywać najróżniejsze efekty: od wiatru i echa odbijającego się od ścian do brzmień perkusyjnych, gwizdów i klaksonu, który wywołał wesołość na sali. Jakby mu tego było mało, wydobywał z pamięci laptopa głosy męskie i żeńskie i przetwarzał je. Wreszcie imitował dźwięk harfy modyfikując go na swój sposób.

- To szalona zabawka – skwitował swój popis.

Reklama
Reklama

W nagrodę za cierpliwość dla tych, co za elektroniką nie przepadają, przesiadł się do fortepianu i z czułością zagrał niezwykle nastrojową improwizację. Tę liryczną stronę Hancock rzadko prezentował w całej swojej karierze. Z zespołami dawał zawsze efektowne, dynamiczne koncerty.

Na koniec przypomniał swoje największe hity: „Chameleon" i „Maiden Voyage" połączone improwizacją na obu klawiaturach. Żegnając się z publicznością pianista podszedł do pierwszego rzędu, uścisnął kilkadziesiąt dłoni i rozdał kilkanaście autografów.

Dopiero solowy koncert, pierwszy w historii jego występów w Polsce, dał nam szansę wsłuchać się uważnie w pianistykę wielkiego jazzmana. Jego klasyczne wykształcenie i wnikliwa analiza jazzowych akordów, których uczył się, słuchając płyt mistrzów lat 50. XX wieku, ukształtowały jego eklektyczny styl pełen niuansów.

Muzyka Herbiego Hancocka jest jak kostka Rubika, niełatwo ją poskładać. Okazało się, że kiedy gra solo, ta kostka wiruje z jeszcze większą prędkością, wymaga od publiczności uwagi i osłuchania. Na znane motywy sala reagowała oklaskami, ale nie było ich zbyt wiele, bo Hancock tworzył nową muzykę, na żywo. Szkoda, że tak rzadko występuje solo, a nagrał takie albumy tylko dwa.

Po występie w Krakowie zagrał na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama